Podwójne 30-lecie u św. Floriana

łs

publikacja 03.07.2016 18:40

Był środek stanu wojennego, kiedy postanowili wybudować kościół.

Podwójne 30-lecie u św. Floriana Szymankowo, 2.07. 30. rocznica utworzenia parafii św. Floriana Łukasz Sianożęcki /Foto Gość

- Pierwszą łopatę pod krzyż, który stanął na placu budowy, wbiliśmy w kwietniu 1982 roku - wspomina Roman Wereszko, szef OSP w Szymankowie. - Mimo że to był przecież stan wojenny, ani chwili nie zastanawialiśmy się, bo potrzebowaliśmy tego kościoła - opowiada. Dziś w Szymankowie obchodzono 30-lecie powstania parafii św. Floriana oraz 30 lat posługi w niej ks. kan. Stanisława Grucy.

I choć parafia istnieje w Szymankowie od 1986 roku, zabiegi mieszkańców wioski o wybudowanie kościoła wyprzedziły tę datę. - Już pod koniec lat 70. chcieliśmy, aby dzieci nie musiały się uczyć religii w domach, ale żeby miały do tego miejsce, i żeby ludzie mogli też się modlić we właściwych warunkach - wspomina pan Roman.

Wtedy wraz z ks. Jerzym Pobłockim parafianie podjęli decyzję o wybudowaniu kaplicy bądź kościoła. - Bardzo szybko udało się zdobyć grunt pod świątynię, a potrzebne materiały były już wcześniej przygotowane - relacjonuje tamte wydarzenia pan Roman. R. Wereszko dodaje, że mieszkańcy czekali tylko na zgodę wojewódzkiego architekta. A ta przyszła właśnie w stanie wojennym.

- Paradoksalnie, mimo że był właśnie stan wojenny, może dlatego uzyskaliśmy tę zgodę - pan Roman zauważa, że lokalni włodarze PRL mieli wówczas pewnie inne ważniejsze sprawy na głowie. - A i chyba trochę się obawiali ludzi Kościoła, więc dla spokoju zgodzili się.

- Ale wiedzieliśmy, że pomimo zgody, ta budowa będzie w jakiś sposób torpedowana - opowiada. - Dlatego też krzyż wkopywaliśmy w środku nocy - wspomina pan Roman. Jednak ta konspiracja niewiele dała. - Już następnego ranka wzięli mnie na komendę i zapytali, czy to ja ustawiłem ten krzyż - wspomina. I mówi, że odpowiedział zgodnie z prawdą, iż sam nie dałby rady wbić takiego wielkiego krzyża, więc postawiła go w tym miejscu "cała wioska".

- Potem ciągali mnie na komendę jeszcze trzy czy cztery razy i zadawali te same pytania - opowiada. - W pewnym momencie zdenerwowałem się i mówię: "Jestem już u was trzeci raz i nadal nie wiecie, jak się nazywam?" - opowiada.

Milicjanci wielokrotnie proponowali panu Romanowi pójście na "korzystny układ", jeśli usunie on krzyż. - Mówili: "Wiemy, że to ty namówiłeś ludzi, żeby zbudowali ten krzyż", a ja się nie wypierałem - wspomina. Jak mówi, zarówno ks. Pobłocki, jak i ówczesny ordynariusz gdański bp Lech Kaczmarek nalegali, aby nie szedł na żadne układy z władzą. - "Nawet jeśliby cię internowali, to cię wyciągniemy" - tak mi mówił ks. Jerzy - wspomina pan Roman.

W końcu milicyjne nękania ustały i budowa mogła ruszyć. Mieszkańcy zakasali rękawy, a główną siłą napędową tej budowy byli miejscowi strażacy. - Dzięki temu po roku w stanie surowym stały już tutaj świątynia i plebania - opowiada prezes OSP.

W roku 1986 bp Kaczmarek wydał dekret o ustanowieniu parafii w Szymankowie. Patronem wspólnoty, ku uczczeniu zaangażowania strażaków, został św. Florian.

- W tym samym roku do parafii przybył ks. Stanisław Gruca - mówi R. Sienkowiec. To właśnie od wtedy zaczyna się właściwe funkcjonowanie parafii i jej rozwój. Wraz z parafianami ks. Stanisław wykończył świątynię i budował wspólnotę wśród ludzi, prowadził katechezę wśród dzieci. - Nasz ksiądz uczył religii przez 21 lat. W tym czasie, jak policzyłem, w katechezach wzięło udział około 3150 uczniów - mówi pan Robert.

- W ciągu 30 lat nasz ksiądz proboszcz ochrzcił 650 dzieci, udzielił 206 ślubów oraz przygotował i doprowadził do sakramentu bierzmowania 535 osób. W ciągu tych 30 lat celebrowanych było 348 Mszy pogrzebowych - wylicza. Jak dodaje, ile było udzielonych sakramentów pokuty i pojednania, namaszczenia chorych, odprawionych Mszy św. i udzielonych Komunii św. - tego nikt nie jest w tanie policzyć.

Tak więc parafia przeżywała dziś podwójne święto. - 30 lat parafii i 30 lat mojego proboszczowania. Razem 60-lecie - śmieje się ks. Stanisław.