"Piekarczyk" po raz dwudziesty

Łukasz Sianożęcki Łukasz Sianożęcki

publikacja 08.03.2017 16:20

8 marca to w Elblągu podwójne święto.

"Piekarczyk" po raz dwudziesty Elbląg, 8.03.2017, inscenizacja "Piekarczyk", 20. edycja Łukasz Sianożęcki /Foto Gość

Jak co roku w Dzień Kobiet w Elblągu zorganizowana została inscenizacja dla dzieci pt. "Piekarczyk". Tegoroczna edycja była jubileuszowa, przedstawienie pod Bramą Targową mogliśmy oglądać już po raz dwudziesty.

- Przez te 20 lat inscenizację pt. "Piekarczyk" obejrzało od 4,5 do 5 tysięcy dzieci, a liczbę wykonawców oceniam na około 500 - wyjaśnia Piotr Imiołczyk, organizator wydarzenia.

Jak sam opowiada, przez 31 lat pracy zawodowej jako nauczyciel zdążył zrealizować ponad 170 inscenizacji historycznych, happeningów i wszelkich innych niedefiniowalnych działań, które łączyła jedna wspólna cecha, mianowicie miały własną publiczność. Jednak żadne z tych działań nie jest tak szeroko identyfikowane z jego nazwiskiem i osobą, jak inscenizacja pt. „Piekarczyk”, od lat dwudziestu realizowana pod Bramą Targową w dniu 8 marca.

Zaczęło się niewinnie. Grupa młodzieży z nieistniejącej już szkoły, realizując film o Elblągu, postanowiła włączyć do scenariusza scenę z Piekarczykiem, opisując prawdziwe i historyczne zdarzenie z 8 marca 1521 r. To właśnie tego dnia młody czeladnik w zakładzie piekarskim odcinając swoją łopatą linę od bramy miejskiej, uratował Elbląg przed najazdem Krzyżaków.

- Byłem ich opiekunem, a że mieliśmy kamerę, to sfilmowaliśmy parę scen pod Bramą Targową w dniu 8 marca 1997 r. Ponieważ moi uczniowie byli przebrani w stroje z epoki, trochę elblążan się zatrzymało, by życzliwie przyglądać się naszej pracy. I dzieci, i ja doszliśmy do wniosku, że może warto by było stworzyć cykliczną inscenizację o nazwie Piekarczyk - mówi pan Piotr. I tak się ta historia zaczyna.

Początki inscenizacji były trudne. - Nie wiedziałem, do kogo inscenizację skierować, kto ma być jej głównym beneficjentem. Borykały się z tym problemem pierwsze roczniki odtwórców. Strzałem w dziesiątkę okazały się dzieci z przedszkoli. Odbiorca wspaniały, wręcz fantastyczny - wspomina P. Imiołczyk. Dzieci z przedszkoli i klas wczesnoszkolnych na trwałe już pozostały głównymi beneficjentami "Piekarczyka".

W każdym roku do inscenizacji jej twórcy wprowadzają coś nowego. Tak więc na bruk przed Bramą Targową trafić może i Charles Chaplin, i walczący zawodnicy sumo, identysta z olbrzymimi kleszczami do wyrywania zębów, i Adam i Ewa. - "Piekarczyk" jako inscenizacja bywa szalony, lecz naucza, albowiem mamy w nim i sceny hołdu lennego, i postać króla Zygmunta Starego. Niezmiennie też pierwsze przedszkole, które pod Bramę Targową trafi, uzyskuje przywilej wyznaczenia z grona swoich dzieci do roli Piekarczyka, własnego wychowanka - wskazuje charyzmatyczny historyk.

Pan Piotr nie ukrywa, że nigdy nie sądził, iż "Piekarczyk", jako inscenizacja, trwale zapisze się w Elblągu. - Dwadzieścia lat to jednak dużo, raptem o pięć lat jest młodszy od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - wskazuje. - A jeżeli i moja w tym skromna zasługa była, to niech w niebie nagrodzą, bo na nagrodę na tym łez padole nie liczę. Moi następcy, których się dochowałem, "Piekarczyka" prowadzić będą do końca świata i o dwa dni dłużej, i oby dzieci w elbląskich przedszkolach nigdy nie zabrakło.