Pół godziny dla rodziny

Agata Bruchwald Agata Bruchwald

publikacja 26.10.2017 21:05

Godzinę adoracji Najświętszego Sakramentu ustalają parafianie. Kapłani dostosowują się do ich planów.

Pół godziny dla rodziny Akcja "Pół godziny dla rodziny" w parafii św. Urszuli Ledóchowskiej ma kilkuletnią tradycję. Agata Bruchwald /Foto Gość

We wtorki, po wieczornej Mszy św. w parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Malborku rozpoczyna się adoracja Najświętszego Sakramentu. Trwa ona do godziny 20. Przyjść może każdy.

W październiku kapłani mają dodatkową propozycję. Nazwali ją: „Pół godziny dla rodziny”. - Jest to czas tylko dla rodziny. Spędza go przed Panem Jezusem - mówi ks. Józef Miciński, proboszcz.

Jeśli rodzina chce mieć „swoje 30 minut” adoracji Najświętszego Sakramentu wystarczy, żeby wpisała się na listę. Ze znalezieniem miejsca problemu nie ma. Dziennie Najświętszy Sakrament adoruje jedna, dwie rodziny.

- Pomysł pojawił się w czasie rozmów zespołu liturgicznego - przypomina ksiądz proboszcz. Do zespołu liturgicznego należą księża, katecheci, organista, osoby prowadzące zespoły muzyczne.

Na rodzinną adorację zapisać się można od godziny 16 do 21. - Jeśli rodzina zapisze się na listę pilnujemy, żeby o konkretnej godzinie wystawić Najświętszy Sakrament. Kiedy ich czas się kończy Najświętszy Sakrament chowamy. Na pół godziny specjalnie dla tej rodziny jest On wystawiany w kaplicy - tłumaczy ks. Józef.

Państwo Łagowscy o rodzinnej adoracji po raz pierwszy usłyszeli w ubiegłym roku. Przyszli.

- Zaczęliśmy od modlitwy spontanicznej. Przede wszystkim dziękowaliśmy za to, że mogliśmy się spotkać w takim miejscu. Później były prośby. Był to październik, więc mąż zaczął odmawiać Różaniec. Następnie była chwila ciszy, w której oddaliśmy Panu Bogu to, co mieliśmy w sercu. Pamiętam, że gdy wróciliśmy do domu zapanowała cisza. Siedzieliśmy i nic nie mówiliśmy. Po chwili syn stwierdził, że pójdzie do swojego mieszkania - opowiada pani Małgorzata. - W tym roku, kiedy rozpoczynaliśmy wspólną adorację zapanował radość. Cieszyliśmy się, że jesteśmy. Że możemy ponownie spotkać się w takiej sytuacji - kontynuuje kobieta. 

Paweł, syn państwa Łagowskich ocenia, że ze znalezieniem czasu na wspólną modlitwę problemu nie ma. - Spotykamy się wieczorami, więc problemu z wygospodarowaniem czasu na wspólną modlitwę nie było.

- Dzięki Chrystusowi jeszcze bardziej zacieśniają się nasze, rodzinne więzi - zaznacza pan Zygmunt.

Owoce wspólnej modlitwy państwo Łagowscy widzą każdego dnia. Choć zawsze mieli dobry kontakt ze sobą, teraz jeszcze bardziej się wspierają. Trudności tak jak zawsze pojawiają się. Modlitwa ich nie eliminuje. Ale dzięki niej prościej jest je pokonać.