Pan odda z nawiązką

Łukasz Sianożęcki Łukasz Sianożęcki

publikacja 02.04.2018 12:00

Często mówimy, że wszystko oddajemy Panu Bogu. Jednak czy realnie potrafilibyśmy zadeklarować, że wszystko, co nas materialnie otacza, nasze pieniądze, nasze domy i nasza praca nie należą do nas, ale właśnie do Boga? Członkowie stowarzyszenia Christophoros uważają, że da się tak zrobić, a przy tym mówią, że warto.

Pan odda z nawiązką 23.09.2015 - Katowice . Finanse . Roman Koszowski /Foto Gość

- W moim życiu finansowo nigdy nie było źle. Dużo podróżowałam. Realizowałam się w moim hobby, jakim jest poznawanie różnych krajów, różnych kultur - opowiada Marzena Szawgulińska. - Miałam dużo znajomych, prowadziłam atrakcyjne życie towarzyskie. Ale wciąż czegoś mi brakowało.

Nieco inaczej wyglądało to w przypadku Jarosław Stryjczyka. - Ja zawsze starałem się, aby Pan Bóg był obecny w moim życiu - podkreśla. - Ale wciąż odkrywałem rejony, do których go nie wpuszczałem. Był taki etap w moim życiu, kiedy sobie uświadomiłem, że jestem przekonany, że finanse to tylko i wyłącznie moja sprawa - wspomina.

- W swojej pracy zawodowej bardzo dużo wyjeżdżałem. Cały tydzień byłem poza domem i wracałem jedynie na weekend - mówi Robert Gniado, kolejny z członków Christophorosa. - To było uciążliwe i sprawiło, że pojawiało się coraz więcej trudności w kontaktach z pracodawcą. W końcu coś we mnie pękło i postanowiłem, że dłużej już nie chcę tego robić.

Grażyna Michalczyk przyznaje, że przez wiele lat w jej małżeństwie pieniądze były tematem tabu. - Mieliśmy z mężem ogromne problemy jeśli chodzi o rozmowy w tej właśnie materii. Nie potrafiliśmy na te tematy w ogóle prowadzić dialogu, a więc nie mogliśmy się porozumieć - opowiada.

Zmiana nie przyszła z dnia na dzień. Pomocne były przede wszystkim kursy, poświęcone temu, jak o finansach mówi Pismo Święte. Państwo Michalczykowie na taki kurs trafili do Gdyni. - Wtedy dopiero po raz pierwszy odważyliśmy się z mężem otwarcie porozmawiać na temat pieniędzy. Wtedy też postanowiliśmy, że zaczniemy wprowadzać te zasady natychmiast w nasze wspólne życie - wspomina.

Pani Marzena przyznaje, że to nie był dla niej łatwy proces. - Myślałam sobie: "Panie Boże, te finanse to jest dla mnie sfera nie do ogarnięcia". Zawsze bowiem lekką ręką wydawałam to, co zarobiłam - mówi. - A kiedy usłyszałam, że mam oddać Bogu wszystko, w tym np. swoje mieszkanie, poczułam lęk. Pomyślałem, że zrezygnuję.

J. Stryjczyk zauważa, że również doszedł do wniosku, że finanse to część życia, o którą wyjątkowo się bał. - Kiedy jednak to zrozumiałem, zdecydowanie łatwiej przyszło zawierzyć Mu całą swoją sferę finansową. I od tego momentu nie była już moja, bo uświadomiłem sobie, że ona zawsze była Jego i On mi to wszystko dawał - zauważa.

Dla większości członków Christophorosa punktem zwrotnym było zachęcenie, aby wszystko, co posiadają oddać na władanie Boga. - Bez względu na to, jakie to władanie by nie było. Bez względu na to czy zechce nam zabrać, czy dać więcej - podkreśla Jarosław.

- Po tym jak oddaliśmy nasze finanse Bogu to pierwsze, co się zmieniło w naszym życiu to to, że zaczęliśmy dawać innym - mówi pani Grażyna. Jak dodaje, wcześniej zawsze brakowało w ich związku pieniędzy, więc nie myśleli w najmniejszym stopniu o tym, żeby jeszcze się nimi dzielić. - Ale przecież Pan Bóg mówi, żeby dawać dziesięcinę. Gdy zaczęliśmy to robić, to już nie tylko rozmowy na temat finansów nie sprawiały nam problemów, ale cała ta sfera się zupełnie wyprostowała. Spłaciliśmy wszystkie długi i nawet wybudowaliśmy dom bez zapożyczania się.

- Bo wiem, że oddając coś Bogu, otrzymamy dużo więcej. A oddając Bogu wszystko, otrzymamy dar nie do opisania - mówi Robert. - W tej chwili Pana Boga zaprosiłem do każdej sfery mojego życia. I prywatnej, i rodzinnej, i finansowej. We wszystkim, co robię, myślę o Bogu. Myślę o tym, co czyni, o tym, co ja mogę uczynić i czuję się z tym świetnie - podsumowuje. - I mówię też o tym głośno, bo chcę dawać świadectwo, że droga, którą obrałem, to droga dobra.