- A wie ksiądz, że ja go widziałam? - Kogo, Piłsudskiego? - Tak - odpowiedziała pani Marysia.
Słońce chyliło się już ku zachodowi, kiedy naszym oczom ukazał się grób zawierający ciało matki i serce jej syna. Podeszliśmy bliżej, aby wysłuchać historii, którą chciała przekazać pani przewodnik. Nastąpiła chwila zadumy, ciszy. I modlitwa.
Wiele osób głęboko przeżyło tę krótką chwilę spędzoną przed wileńskim Cmentarzem na Rossie, przy grobie matki marszałka Józefa Piłsudskiego i jego serca. Ruszyliśmy dalej, aby obejść całą nekropolię.
Po kilku krokach usłyszałem głos: - A wie ksiądz, że ja go widziałam? - Kogo, Piłsudskiego? - Tak - odpowiedziała pani Marysia. - To gdzie Pani go spotkała? - Wie ksiądz, to było jeszcze przed wojną, kiedy byłam dzieckiem.
- Może opowie mi Pani o tym?
- Tak, chętnie.
Widziała go Pani z bliska?
I z bliska, i z daleka. Pamiętam też okres po jego śmierci. Jak na nabożeństwie we Lwowie modliliśmy się za duszę Marszałka. A potem śpiewaliśmy pieśń: „To nieprawda, że Ciebie już nie ma, To nieprawda, że leżysz już w grobie, Chociaż płacze dziś cała polska ziemia, Cała polska ziemia w żałobie…”. Słyszał ją ksiądz?
Tak, znam ten utwór…
To było 80 lat temu. A w tym roku stałam przy grobie z jego sercem, w Wilnie.
Czy długo mieszkała Pani we Lwowie?
Do czasu wybuchu wojny. Na kilka dni przed 1 września 1939 roku niebo cały czas było czerwone. Ludzie mówili, że to znak od Boga. Mój tata powiedział, że w tym roku już chyba nie pójdę do szkoły. I tak się stało. Wojna się rozpoczęła. Najpierw miasto zajęli Sowieci, w czerwcu 1941 roku – Niemcy. Którejś jesiennej niedzieli, kiedy wychodziłam z kościoła, zostałam złapana i wywieziona do hitlerowskiego lagru. Miałam wtedy 15 lat. W lagrze była nędza. Głód, gryzące wszy. Ogrom cierpienia. Trudno to nawet wspominać i powiedzieć, co Niemcy robili z dziewczętami…
Cały wywiad z Marią Stycharską w "Gościu Niedzielnym" na 16 sierpnia.