Nawet część starego puzonu może posłużyć do zbudowania relikwiarza.
Łukasz Sianożęcki: W Sanktuarium Jezusa Miłosiernego w Zielonce Pasłęckiej znajdują się 72 relikwiarze. Ile z nich to Pana własnoręczne dzieła?
Władysław Kruczek: Jakiś czas temu przestałem liczyć. Ale myślę, że około 43–45 z nich jest mojego autorstwa. W ogóle większość z tego, co przez te kilka lat udało mi się stworzyć, znajduje się właśnie w Zielonce. Poza tą świątynią wykonałem jedynie pięć relikwiarzy.
A pamięta Pan swój pierwszy relikwiarz? Od czego to się zaczęło?
Od św. Rafała Kalinowskiego. Ksiądz proboszcz Czesław Drężek otrzymał właśnie relikwie tego świętego i miał pomysł na wykonanie relikwiarza. Przyjechałem do Zielonki z Olsztyna. Zrobiłem wszystko, czego zażyczył sobie proboszcz. Był pod ogromnym wrażeniem. Od razu zapytał, czy nie chciałbym zrobić kolejnych relikwiarzy.
Czy pracę przy którymś z relikwiarzy wspomina Pan szczególnie?
Najbardziej w pamięci zapadła mi praca przy relikwiarzu św. Andrzeja Boboli. Ksiądz proboszcz przyniósł mi wtedy wielki żeliwny krzyż, który poniewierał się gdzieś na jakimś cmentarzu. Kiedy wziąłem go w ręce, od razu pomyślałem sobie, że św. Andrzej Bobola jako patron Polski być może marzył, aby nasza ojczyzna wydała tak wspaniałych ludzi jak Prymas Tysiąclecia kardynał Wyszyński czy ojciec święty Jan Paweł II. Zapytałem więc mojego brata, który pracuje w Instytucie Jana Pawła II w Warszawie, czy dysponuje monetami z wizerunkiem papieża Polaka i kardynała Wyszyńskiego. Ku mojej radości okazało się, że instytut właśnie takie rozprowadzał. Obok wizerunków tych wielkich naszych rodaków umieściłem orła w koronie. Wykonałem również flagę papieską i flagę polską i wszystko to umieściłem na tym żeliwnym krzyżu. A podstawę całego relikwiarza wykonałem z... dźwięcznika puzonu.
Cała rozmowa w "Gościu Elbląskim" na 30 sierpnia.