Inicjatywa elbląskich samorządowców pokazuje, że na jedno zagadnienie można patrzeć w przeróżny sposób.
Temat zmiany nazw ulic do dyskusji publicznej powraca często. Najczęściej wtedy, gdy osoby identyfikujące się z prawicą chcą usunąć z przestrzeni publicznej nazwy "ważne dla PRL-u.”
Pomysły te niemal zawsze ścierają się ze ścianą argumentów adwersarzy, którzy starają się udowodnić, że to zły pomysł. Albo inaczej mówiąc - zbyt kosztowny.
Zmiana nazwy ulicy wiąże się bowiem z obowiązkiem wyrobienia nowego dowodu osobistego (oraz innych dokumentów) przez osoby, które przy niej mieszkają. Nie mówiąc już o sprawach formalnych, jakie musieliby załatwić ci, którzy prowadzą jakąkolwiek działalność gospodarczą
11 sierpnia zmarł Gerard Kwiatkowski, osoba zasłużona dla Elbląga. Współzałożyciel Galerii EL, honorowy obywatel miasta. Niezwłocznie, bo już 25 sierpnia radni Platformy Obywatelskiej złożyli do prezydenta miasta wniosek o przemianowanie ulicy Kuśnierskiej bądź jej części na „ulicę Gerarda.”
Nie ulega wątpliwości, że osoby, które pozytywnie zapisały się w historii miasta powinny pośmiertnie zostać w nim upamiętnione.
Ale czy i tym razem radni PO uwzględnili koszty, które będą musieli ponieść mieszkańcy Elbląga przez tę zmianę? A może uznali, że to sprawa tak ważna, że kwestie finansowe można zepchnąć na dalszy plan?
Zmarłemu współzałożycielowi Galerii EL ten pomysł ze zmianą nazwy istniejącej ulicy pewnie by się nie spodobał. Pewnie nie życzyłby też sobie, by jego nazwisko dzieliło elblążan i rozbudzało skrajne emocje.
Pewnie by się ucieszył, gdyby jego imieniem władze miasta nazwały jakąś nową ulicę, która powstanie w nowym, ładnym osiedlu. To nie powinno wzbudzać kontrowersji.