Barka, Leonard Cohen i... Keczupy.
- Kto śpiewa, ten się dwa razy modli - tymi słynnymi słowami św. Augustyna ks. Józef Grochowski SDB, otworzył tegoroczną "Cecyliadę" w Tolkmicku.
W tegorocznym przeglądzie piosenki chrześcijańskiej, który odbywał się w kościele św. Jakuba wzięło udział ponad 80 wykonawców, w tym soliści, zespoły, schole oraz jeden duet.
Jak wyjaśniali organizatorzy, ich celem była przede wszystkim popularyzacja muzyki oraz wartości chrześcijańskich, prezentacja nowych, autorskich pieśni oraz starych w nowych aranżacjach, a także wspieranie najzdolniejszych wokalnie dzieci, młodzieży i dorosłych.
Zgromadzeni w świątyni mogli usłyszeć zarówno dobrze znane i popularne pieśni jak "Barka", czy "Czarna Madonna", ale również mniej znane utwory, jak "Emmanuel" zaprezentowany przez Magdę Barcewicz, czy też bardzo ambitne aranżacje znanych światowych przebojów jak choćby "Hallelujah" Leonarda Cohena w wykonaniu Zosi Lebiody.
Niewątpliwie jednak "gwiazdą wieczoru" był występ rodziny Pawła i Sylwii Tkacz, który rozruszał wszystkich zgromadzonych w kościele.
- Keczupy i Keczupinki to nazwa naszej rodzinki! - rozpoczęli swój występ. Radosnym śpiewem i choreografią Paweł, Sylwia i ich dwie córeczki - 6-letnia Oliwia i 3,5 roczna Klaudia - pobudzili do wspólnego uwielbiania Pana Boga wszystkich uczestników "Cecyliady".
Przegląd piosenki chrześcijańskiej "Cecylida" odbywa się w Tolkmicku już od 2009 roku. Początkowo występy odbywały się w Domu Strażaka, jednak trzy ostatnie edycje miały miejsce już w kościele św. Jakuba. Organizatorami tegorocznej edycji są Oratorium im. Św. Jana Bosko, oraz parafialne koło Caritas.
Rozmowa z Sylwią i Pawłem Tkacz
Gość Niedzielny: Skąd pomysł na taką nazwę dla zespołu?
Paweł Tkacz: Historia jest dość prosta, acz nieco wiekowa. Jakieś 30 lat temu na polski rynek i na półki sklepowe wchodził keczup. W tym samym czasie ja byłem małym chłopakiem i lubiłem jak każdy grać w piłkę. Podczas pewnego bardzo intensywnego meczu bardzo się zgrzałem. Wówczas koledzy z boiska stwierdzili, że zrobiłem się czerwony jak keczup. I tak już zostało. Ksywa "Keczup" przylgnęła do mnie na stałe. Zwracali się tak do mnie koledzy, nauczyciele, księża, a potem nawet rodzice. (śmiech) I tak zostało do dziś.
Sylwia Tkacz: Więc ja naturalnie wychodząc za Pawła stałam się Panią Keczupową, a nasze córeczki to po prostu Keczupinki. Nazwa więc przyszła całkowicie naturalnie.
A kiedy wpadliście na pomysł, aby wspólnie z dziećmi modlić się śpiewem?
P.T. To również wyszło całkowicie naturalnie...
S.T. Zawsze lubiliśmy śpiewać. Zawsze też byliśmy blisko kościoła. My nawet poznaliśmy się w kościele...
P.T. Ja oświadczałem się w kościele...
S.T. Tuż po ślubie prowadziliśmy scholkę w naszej parafii. Więc kiedy pojawiły się dziewczynki to teraz śpiewamy również z nimi.
Jednak dla zespołu "Keczupów" Cecylida jest Waszym scenicznym debiutem?
S.T. Tak. W zeszłym roku Oliwka była jeszcze zbyt mała, żeby występować. Starsza córka nie czuła ochoty, aby prezentować swoje talenty, ale w tym roku udało się wszystko przygotować.
Jak wyglądały próby do waszego występu? Choreografia była bardzo ciekawa. Te wszystkie podskoki i obroty. Potrzebowaliście dużo miejsca w domu?
S.T. Nasze próby wstrząsały całym blokiem (śmiech). Na szczęście mieszkamy na parterze, a przy tym mamy bardzo wyrozumiałych sąsiadów, obyło się więc bez ekscesów.