"Szpitalne Mamy" rozmawiają

Mijamy się na ulicach, mijamy się w przychodniach, uśmiechamy się do siebie w niemym porozumieniu, a wcale się nie znamy. Jest nas mnóstwo.

- Bardzo często czujemy się niezrozumiane przez otaczających nas ludzi - mówią zgodnie mamy. Ktoś kto nie przeżywał podobnej historii nie jest w stanie poczuć tego samego co rodzice ciężko chorego dziecka. Jak zauważają bardzo często reakcją znajomych na ich sytuację jest rzucone mimowolnie hasło "będzie dobrze". - Już czasem nie można tego słuchać. A tu w tym kręgu nie musimy tego mówić. Czasem nie musimy mówić nic i rozumiemy się bez słów - dodaje pani Kamila.

To zrozumienie wynika z faktu, że wszystkie doświadczyły podobnych przeżyć, choć jak zaznaczają w ich grupie nie ma mam dzieci z tymi samymi chorobami. - Ale łączy nas doświadczenie w walce o to, aby nasze dzieci były zdrowe lub czuły się najlepiej jak tylko można - podkreśla pani Kamila. Jak mówi spotkanie jest więc wymianą tych doświadczeń, nie tylko medycznych ale i prywatnych. - Jesteśmy tu dla siebie nawzajem.

Z drugiej strony "Szpitalne mamy" zdają sobie sprawę, że bardzo często także w życiu codziennym głównym podejmowanym przez nie tematem jest zdrowie ich dzieci. - Dziś dzwonił do mnie przyjaciel, więc ja mówię do niego: przepraszam, jestem taka monotematyczna. A on na to: ale ja dzwonię właśnie po to żeby posłuchać. To było bardzo miłe - opowiada pani Kamila.

"Szpitalne Mamy" spotykają się od października ubiegłego roku. Jak na razie raz w miesiącu. - Myślimy jednak, aby rozszerzyć tę formułę i spotykać się częściej - mówi pani Małgorzata. Już podczas tych kilku spotkań narodziły się przyjaźnie. Mamy spotykają się poza grupą i wzajemnie sobie pomagają.

- Ja staram się "reklamować" naszą grupę przy każdej możliwości - mówi pani Anna Piaskowska. - Dziś będąc na rehabilitacji z synkiem otwarcie zapytałam wszystkich mam; a czy wy wiecie, że jest taka i taka grupa, i że regularnie się spotyka? Widzę was tam wszystkie - śmieje się.

Grupa jest otwarta na wszystkich, którzy chcieliby się przyłączyć. - Nie muszą to być tylko mamy - mówi pani Kamila, choć jak podkreśla, zdaje sobie sprawę, że to one stanowią główny procent tych rodziców, które spędzają czas w szpitalu z pociechami.

Inicjatorki spotkań zdają też sobie sprawę, że nie jest łatwo otworzyć się i opowiadać otwarcie o swoich problemach. - Ale my oczywiście czekamy, jeśli nie teraz to kiedyś - dodaje pani Małgorzata.

"Szpitalne Mamy" spotykają się w w Filii nr 5 elbląskiej biblioteki przy ulicy Rodziny Nalazków. Dyrekcja placówki z wielką życzliwością podeszła do próśb mam i udostępniła swoje pomieszczenia dla tej grupy. Dzięki temu mamy mogą znaleźć tak poszukiwane wsparcie. - Takie spotkania dają więcej energii niż cokolwiek innego - mówią zgodnie.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..