- Lubię konkret i dlatego do Hiszpanii poszedłem z domu - mówi Mateusz.
Mateusz Michalski w maju ubiegłego roku wyruszył do Santiago de Compostela. Pielgrzymkę rozpoczął w domu, w Ryjewie. Część trasy przeszedł sam. W Genewie dołączyła do niego jego dziewczyna Basia Szadłowska.
W niedzielę, 24 stycznia, Basia i Mateusz opowiedzieli o swojej wyprawie mieszkańcom Ryjewa.
Pomysł, by pójść do Santiago de Compostela pojawi się w czasie pielgrzymki na Jasną Górę. W Elbląskiej Pielgrzymce Pieszej, w grupie Pomezania Kwidzyn Mateusz szedł dwa razy.
- Jednemu szło się lżej, drugiemu ciężej. Ja lubię chodzić i gdy pielgrzymka kończyła, wraz Konradem, jednym z kolegów, zaczęliśmy zastanawiać się gdzie moglibyśmy pójść w przyszłości - opowiadał Mateusz. Konrad powiedział, że jego brat pielgrzymował do Santiago. Wyszedł z Francji. - Na to ja rzuciłem hasło, żeby pójść z Polski - przypominał.
Dwa tygodnie przed wyjściem Konrad znalazł pracę. Zrezygnował z pielgrzymki, a Mateuszowi wystarczyła jedna doba, by zadecydować, że wyruszyć samemu.
- Gdy mówiłem w rodzinie, że idę do Santiago to pukali się w głowę i pytali: „co ty wymyślasz?” „gdzie znowu idziesz?”
W tym momencie pójść z Mateuszem do Santiago postanowiła jego dziewczyna Basia. Miała to być jej pierwsza piesza pielgrzymka.
- Nie wierzyłam, że mogę pokonać taki odcinek. Chciałam się sprawdzić, przekonać, czy dam radę podołać takiemu wyzwaniu - przyznała.
Idąc do grobu św. Jakuba, Basie i Mateusz nawiązali wiele znajomości. - Przyjaźnie zawierały się w nieoczekiwanych momentach. Najfajniejsze pojawiły się, gdy już pielgrzymowałem z Basią. Ludzie są bardziej ufni gdy widzą parę, a nie gościa z brodą do klatki, wyglądający jak dziad i idącego samotnie - nie ukrywał Mateusz.
Mateusz do Santiago szedł cztery miesiące, Basia - dwa. - To było wielkie wyzwanie i radość gdy osiągnęła, to co zaplanowałam - cieszyła się dziewczyna. - Po dojściu do katedry nadszedł moment refleksji. Uświadomiłam sobie, że przeszliśmy taką drogę. Udał się. Wtedy też przypomniało mi się wszystko to co wydarzyło się w drodze, twarze wszystkich napotkanych ludzi - wymieniała Basia.
- Po dojściu na miejsce byłem trochę zawiedziony - stwierdził Mateusz. - Nie spodziewałem się, że to jest aż tak nastawione na biznes - dodał.
Goryczy do tej refleksji dodał problem z uzyskaniem certyfikatu pielgrzyma na miejscu. Pojawił się problem, bo Mateusz i Basia nie nie korzystali ze schronisk i restauracji dla pielgrzymów. Przez to nie mieli kompletu pieczątek potrzebnych, by takie zaświadczenie otrzymać. Jednak dzięki pomocy wolontariuszy i sióstr z Irlandii, wszystko udało się załatwić.
Czy taka wyprawa może czegoś nauczyć? - Pielgrzymka nauczyła mnie przede wszystkim pokory i sumienności. Jeśli dziś położę się spać i nie upiorę ubrania, to następny dzień będzie okropny. Zapach zabije. Jeśli czegoś zaniedbasz, następnego dnia to się odbije podwójnie - przyznał Mateusz.
Basia z Mateuszem do Santiago dotarli we wrześniu. Do Polski wrócili stopem.
Więcej o pielgrzymce Basi i Mateusza w "Gościu Elbląskim" na 31 stycznia.