Nagłe ocieplenie i roztopy wyłączyły z użytku wartą 100 tys. zł inwestycję.
Miał być chlubą miasta, a zaledwie po dwóch miesiącach od powstania przynosi mu wstyd. Park dla psów "Doglinka" został zalany w wyniku roztopów.
- Aż przykro na to patrzeć, co tu się dzieje - mówi Józef Matejko, który odwiedza park codziennie. Niemal wszystkie atrakcje i przeszkody dla czworonożnych pupili stoją zanurzone w wodzie i nie nadają się do normalnego użytku. Do samego parku też trudno wejść, chyba że w gumowcach, bo po roztopach wody i błota jest po kostki.
- Teraz nawet nie da się także posprzątać po swoim psie - dodaje pani Małgorzata, również stała bywalczyni parku. - W tym bajorze więc pływają i rozkładają się psie odchody. To jest nie tylko nieprzyjemne, ale przede wszystkim bardzo niezdrowe dla naszych pupili - dodaje.
Wzburzenie potęguje fakt, że wielbiciele psów z naszego miasta mocno zaangażowali się w tę inwestycję. - Byliśmy przy tym projekcie od początku jego powstania i wskazywaliśmy na pewne mankamenty, jak np. brak betonowych zabezpieczeń u dołu płotu, ale nie spodziewaliśmy się, że zostanie pominięta tak podstawowa sprawa, jak system odwadniający - wskazuje pan Józef.
Mieszkańcy przypominają, że park dla psów powstał w miejscu starej niecki po nieczynnym od kilku lat oczku wodnym. - To był tzw. basen dziecięcy i na niego nasypano tylko piach. Dzisiaj kafle z dna tego basenu nie pozwalają wodzie odpłynąć - tłumaczy pan Józef.
Na powstałą z budżetu obywatelskiego inwestycję wydano w sumie ponad 100 tys. zł. Zadanie to zostało wybrane do realizacji głosami 972 elblążan. Obiekt wyposażony został m.in. w slalomowe tyczki i przeszkody do przeskakiwania. Całość została ogrodzona i uzupełniona w ławki oraz śmietniki na psie odchody. Wszystko to mogą zniszczyć roztopy.
- Jesteśmy po prostu zdumieni, że mogło do czegoś takiego dojść - mówi pan Józef. Zastanawia się, dlaczego wykonawca nie przewidział podobnej sytuacji. - Powinien dać chyba jakieś gwarancje na wykonanie, bo przecież teraz okazuje się, że to była fuszerka - mówi. Przypomina, że tak budowano za PRL. - Najpierw postawmy, a potem będziemy się martwić - taka zasada, zdaniem pana Józefa, musiała przyświecać wykonawcom parku.
Użytkownicy parku pytają, czy wykonawca zamierza także zadbać o to, aby podobne sytuacje nie zdarzały się w przyszłości. Te wszystkie pytania przekazaliśmy do Zarządu Zieleni Miejskiej w Elblągu, który był głównym wykonawcą prac w "Doglince". Dziś jednak urzędnicy nie znaleźli czasu, aby ustosunkować się do podnoszonych przez mieszkańców problemów.