Pasłęk. – Na podwórzu stał ogromny kocioł, w którym gotowana była czarna kawa. Przy nim stała Niemka w tradycyjnym turbanie i ogromną chochlą nalewała nam tę kawę – opowiada pani Elza.
Zeszłoroczny listopad był tak samo słoneczny i ciepły jak ten 70 lat temu, kiedy po raz pierwszy wraz z moją rodziną postawiliśmy nasze stopy w Pasłęku – wspomina Elza Strzelecka. Była jednym z pierwszych polskich osadników w tym mieście. Jej rodzina przybyła do tego miasta z Wilna, podobnie jak większość ówczesnych mieszkańców.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.