Należy przestać patrzeć na kulturę jako koszt, ale bardziej jako na inwestycję.
Elbląg od lat ma ambicje, aby być miastem kojarzonym z kulturą. Władze miejskie i urzędnicy odpowiedzialni za kulturę chcieliby nawiązać do przełomu lat 60. i 70., kiedy Elbląg w Polsce rozsławiało Biennale Form Przestrzennych.
Wprawdzie w tym rozsławianiu miasta duża była zasługa władz PRL, które z dużym zaangażowaniem propagowały ideę mariażu sztuki i przemysłu, nie ulega jednak wątpliwości, że w tym czasie była to marka szeroko znana.
Dziś wydaje się, że ludzie odpowiedzialni za kulturę w mieście będą szukać rozwiązania, które choć w pewnym stopniu nawiąże do ówczesnej rozpoznawalności miasta. Może o tym świadczyć powołanie przez prezydenta Elbląga Witolda Wróblewskiego w miejsce trzeciego wiceprezydenta doradcy ds. edukacji i kultury.
Szansą dla znalezienia odpowiedzi na ten problem może być także Elbląskie Forum Kulturoznawcze. 10 maja odbyło się ono już po raz piąty. - Przede wszystkim należy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy da się wszechobecną płytką celebrację zastąpić prawdziwą kulturą - mówił w czasie forum dr hab. Mirosław Grewiński.
I choć oferta kulturalna naszego miasta wydaje się z każdym rokiem coraz bogatsza, z dostępem do wartościowych wydarzeń nie zawsze jest łatwo. - Staram się regularnie korzystać z tego, co w tej materii proponuje nasze miasto - mówi pani Leokadia. Niestety, jako emerytkę odstrasza ją najczęściej cena interesujących wydarzeń. - Czasem jest tak, że chciałabym obejrzeć jakąś sztukę w teatrze, posłuchać występu Elbląskiej Orkiestry Kameralnej czy zobaczyć wystawę, ale, niestety, ze względu na ceny biletów muszę wybierać tylko jedno z nich, a czasem w ogóle rezygnować - mówi.
Młodsi mieszkańcy narzekają nie tylko na ceny, ale również na rodzaj promowanej w mieście kultury. - Moim zdaniem, panuje u nas straszny rozdźwięk. Jest dużo prostej rozrywki i jest kultura wysoka. Nie ma nic pomiędzy - ocenia Eryk. Jego zdaniem, "popkultura w stylowym wydaniu" byłaby w mieście mile widziana.