Przez dwa tygodnie intensywnie pracują. A to, co stworzą… oddają.
Grupa artystów z całej Polski spotyka się w różnych regionach kraju, aby tworzyć dzieła, które przekazują na wsparcie lokalnego Kościoła. – W rzeczywistości wygląda to tak, że przyjeżdżamy na zaproszenie do danej miejscowości czy parafii, gdzie w kościele i jego okolicach organizujemy plener – opowiada Zygmunt S. Tadrowski, jeden z założycieli grupy.
Artyści pozostają tam zazwyczaj około dwóch tygodni. – Tworzymy wówczas obrazy o tematyce religijnej i świeckiej. Po zakończeniu wszystkie prace przekazujemy na rzecz parafii, na której terenie pracowaliśmy – wyjaśnia. – Tworzyć dla samego siebie nie ma sensu, trzeba dzielić się sztuką z innymi – zwraca uwagę Janusz B. Rapkiewicz. – A jeśli to przyniesie korzyść ludziom z danego terenu, to tym bardziej jest się z czego cieszyć – dodaje. Najczęściej obrazy trafiają na aukcje, dochód zaś rozdysponowuje ten, kto zaprasza artystów. – Najczęściej jest to ksiądz proboszcz albo Caritas, mamy więc pewność, że pieniądze zostaną dobrze spożytkowane i trafią do potrzebujących – mówi. W poprzednich latach dochód przeznaczany był m.in. na hospicja, pomoc dzieciom czy też poszkodowanym w wyniku powodzi. – Jest nam więc za każdym razem bardzo miło, że możemy po sobie zostawić tego rodzaju ślad – mówi pan Janusz. – Ale przede wszystkim robimy to wszystko z potrzeby serca. Po prostu czujemy, że tak trzeba – wyjaśnia pan Zygmunt.
Zaczęło się od „Pasji”
– Po raz pierwszy spotkaliśmy się w klubie artystycznym „Pasja” w Międzyzdrojach, który prowadził Janusz B. Rapkiewicz, a było to 31 lat temu – opowiada Janusz Proniewicz. – Przez te 31 lat nasz skład się zmieniał. Jedni przychodzili, inni odchodzili, ale trzon pozostał ten sam – opowiada Janusz B. Rapkiewicz. A ów trzon to artyści z grupy ART–EKO. – EKO pochodzi od nazw miejscowości, z których pochodzimy, czyli Elbląga, Kwasowa i Opola – wyjaśnia pan Janusz. Wspomniani artyści wyjątkowo upodobali sobie tereny Wysoczyzny Elbląskiej. – Już drugi rok z rzędu przyjeżdżamy właśnie tutaj. W poprzednim roku to było Tolkmicko, w tym jest to Frombork – mówi Janusz Proniewicz, którego koledzy z grupy nazywają „Prezesem”. – Z Tolkmicka wyjechaliśmy z niesamowitymi wspomnieniami. A nie ukrywamy, że obiekty katedry we Fromborku bardzo nam się podobały, dlatego wybór był jasny – dodaje. Artyści byli we Fromborku od 3 do 17 czerwca. Wykonane prace przekazali parafii katedralnej. Zawsze też przygotowywane w czasie pleneru dzieła mają wspólną tematykę. Podczas zeszłorocznego pobytu w Tolkmicku motywem przewodnim był Szlak św. Jakuba. – Nasze obecne hasło brzmi: „Na szlaku wielkiego astronoma” – mówi pan Zygmunt. Artyści w swoich dziełach nawiązują więc bezpośrednio lub pośrednio do grodu Mikołaja Kopernika oraz postaci znanego astronoma. W tym roku, jak podkreślają, jest jednak jeszcze mnóstwo innych wydarzeń, które inspirują ich do pracy. – Mamy przecież 1050-lecie chrztu Polski, Rok Miłosierdzia czy też 50-lecie operacji „1001 Frombork” – opowiada pan Zygmunt. W sumie w tegorocznym plenerze uczestniczy 17 osób. – A są to, tak jak mówiliśmy, ludzie z całej Polski – opowiada J. Rapkiewicz. – Od Opola przez Leszno, Rudę Śląską, licznie reprezentowany Elbląg, Siedlce, Szczecin i wiele innych. A nawet Berlin – wylicza. Co roku do grupy dołączają też nowe osoby. – To jest bardzo dobre, bo dzięki temu się rozwijamy, podpatrujemy, jak tworzą inni, i stale się uczymy – mówi J. Proniewicz. W czasie pleneru powstają obrazy w przeróżnych technikach oraz stylach. – Będziemy wystawiać m.in. grafiki, będą też olej, akryl, pastele i akwarela – opowiada „Prezes”. Na plenerze obecni są jednak nie tylko malarze. Wśród uczestników jest również rzeźbiarz Mirosław Pasewicz. – Dzięki takiej różnorodności wystawa ma szansę stać się bardzo ciekawa, nawet jeśli dotyczy jednego tematu. I z naszego doświadczenia wynika, że tak właśnie jest – mówi.
Z powrotem młodzi
– Jednak praca w takim plenerze to przede wszystkim czysta przyjemność – zauważa Ewa Kurowska. – Kiedy stajemy przy sztaludze i zdajemy sobie sprawę, że nasze prace mają służyć innym, możemy zapomnieć o całym świecie i oddać się tylko twórczości – dodaje. – Człowiek zupełnie inaczej podchodzi do swojej pracy, jeśli wie, że przyniesie ona wymierny pożytek drugiej osobie – dodaje z kolei Urszula Tadych. Z taką oceną zgadza się również Benedykt Żyto, który na plener przyjechał z Leszna. Artysta podkreśla, że z ogromną radością maluje architekturę Fromborka. – Kiedy byłem młodszy, wówczas było się bardzo chytrym na robotę. Chciało się tworzyć przez cały dzień – opowiada. – Stawało się przy sztalugach już przed śniadaniem i potem jeszcze po kolacji – opowiada. Ale, jak sam przyznaje, w ostatnich latach nieco zwolnił. – Tu, we Fromborku, znów jednak czuję się jak za młodu – uśmiecha się. – Nie ukrywamy, że to spotkanie jest również ważne dla nas osobiście – zauważa Z. Tadrowski. – 30 lat minęło, włos siwieje, a my nadal spotykamy się, bierzemy nasze pędzle i dłuta w dłonie, pracujemy, rozmawiamy, integrujemy się – opowiada. – A przy tym spokój, jaki panuje we fromborskiej kanonii, sprawia, że można się odciąć od wszystkiego i skupić wyłącznie na sztuce – mówi pan Zygmunt. Artyści przyznają, że w tym roku plener jest trudniejszy. – Niemal wszyscy jesteśmy gorącymi kibicami polskiej reprezentacji w piłce nożnej, więc niestety mecze Euro we Francji trochę nas rozpraszają – uśmiecha się.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się