Zza krat do klasztoru

– Zbysiu co sobie pomyślałeś jak pierwszy raz do nas przyjechałeś? – pyta ojciec Jacek, swojego podopiecznego. – Pomyślałem, że to fajne miejsce. A co może sobie pomyśleć facet, który siedzi od 15 lat w zakładzie karnym? – odpowiada retorycznie Zbyszek.

I tak zaczęło się codzienne życie w klasztorze. – Rano odbiera mnie z więzienia kapelan i pracuję tutaj od 9 do 16. Mam bardzo różnorodne obowiązki – opowiada. Czy to sprzątanie czy drobne naprawy, w zależności od potrzeby. – Obecnie wraz z jeszcze jednym panem remontujemy pokój na plebanii – opowiada Zbyszek. Podkreśla, że jest to też dla niego duża nauka. – Nabywam dużo umiejętności, które kiedyś na pewno przydadzą się w normalnym życiu.

Później wraz z zakonnikami Zbyszek je obiad. – Wspólne posiłki czy wspólna kawa z ojcami to dla mnie wielkie wyróżnienie – podkreśla. – Poza tym bycie blisko klasztoru jest mi po prosu na rękę – dodaje. Od 2003 roku jest ministrantem w zakładzie karnym. – Już nawet przed zamknięciem przez dwa lata służyłem do Mszy Świętych – zaznacza. Najbardziej lubił te dni kiedy np. mógł stać przy ołtarzu dwukrotnie. – Zawsze bowiem lubiłem wysłuchać dwa razy tego samego czytania, czy tego samego kazania. Za każdym razem odnajdowałem w nim bowiem coś innego. A tutaj będąc tak blisko kościoła i mając go na wyciągnięcie ręki, często wstępuję do niego w wolnej chwili – mówi.

Jak mówi ojciec Jacek nikt w klasztorze nie żywił obaw wobec skazanego. – Przecież Pan Jezus powiedział: byłem w więzieniu, a odwiedziliście Mnie. Z tym, że tu jest trochę inaczej bo to Zbyszek odwiedza nas – śmieje się. – Jego status, nie zwalnia nas z traktowania go jak człowieka. Nikt z nas nie odnosi się tutaj do niego z wyższością czy pogardą – podkreśla. Każdy z nas ma swoją historię. A osoba duchowna powinna być wrażliwa na drugiego człowieka i nie patrzeć na niego przez pryzmat zła. Co się stało, to się stało – podkreśla.

– Dziś dla Zbyszka jego sytuacja jest krzyżem, ale w przyszłości może się okazać, że to, co go spotkało, doprowadzi do jego zbawienia, bo może w jakiś sposób go chroniło. Tego nigdy nie wiemy – mówi o. Jacek. – Ale wiem, że Zbyszek jest moim bratem. I mówię to dość często, i to nie z przekory albo żeby się przypodobać, tylko dlatego, że każdy z nas niesie swój krzyż i choć nasze historie są odmienne, to dążymy do tego samego. Dążymy do pełni wolności.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..