Choć urodziła się i pierwsze lata dzieciństwa spędziła w Austrii, serce miała na wskroś Polskie. Kiedy przybyła na Ziemie Odzyskane w okolicach Elbląga, jej marzeniem było zakorzeniać tu polskość.
Była jednym z pierwszych osadników tych ziem. Przez wiele lat związana z harcerstwem, działaczka społeczna, mieszkanka Suchacza Adelajda Jeż skończyła właśnie 100 lat.
Choć urodziny obchodziła 20 listopada, przyjaciele, sąsiedzi oraz samorządowcy obchody tego niezwykłego jubileuszu zorganizowali jej w minioną niedzielę. Rozpoczęły się one Mszą św. - Już od kilku lat odwiedzam panią Adelę w domu w pierwsze piątki miesiąca - mówił w czasie Eucharystii ks. Marek Szymborski. - Jest to zawsze dla niej bardzo ważny i oczekiwany dzień. Pani Adela przyjmuje komunię, modlimy się wspólnie. Ale, co chyba najważniejsze, zawsze jak tylko pojawię się u niej w domu, wita mnie takimi słowami: "Spokojnie, księże proboszczu, spokojnie. Najpierw kawa i ciasto. Już są przygotowane".
W czasie wspólnych rozmów często pani Adelajda opowiada o tym, jak przyjechała w okolice Elbląga tuż po wojnie. - Zakochana w Mickiewiczu, Słowackim, Konopnickiej i Asnyku chciałam szerzyć naszą piękną kulturę wśród rodaków przybyłych na Ziemie Odzyskane - mówi. Mimo obietnicy w Wydziale Oświaty nie otrzymała pracy w szkole, bo była żoną "kułaka". Oficjalnie, gdy pytano ją o stosunek do ideologii leninowskiej, odpowiedziała, że dopiero ją zgłębia. - Prawdziwych myśli nie musiałam i nie chciałam zdradzać.
Zaczęła działać poza strukturami oświatowymi. - Skrzyknęłam miejscowe kobiety, apel nie pozostał bez odzewu. Niemal natychmiast powstało Koło Gospodyń Wiejskich, a zaraz potem koło Związku Młodzieży Wiejskiej - opowiada. Urządzano przedstawienia, zgaduj-zgadule, wieczory dyskusyjne, zapraszano aktorów teatru elbląskiego, satyryków, organizowano wieczorki taneczne. Zaś ze swoimi występami jeździli do pobliskich miejscowości: Łęcza, Tolkmicka, Kadyn. Po 20 latach pracy na Ziemiach Odzyskanych spełniło się marzenie pani Adelajdy - młodzież dorosła oraz szkolna, przedszkolaki oraz kobiety z Koła Gospodyń Wiejskich śpiewali i tańczyli wyłącznie na ludowo.
Dużą część swojego życia poświęciła także harcerstwu. Tuż po Mszy św. wszyscy jej uczestnicy wraz z jubilatką udali się do świetlicy, gdzie odbyła się część oficjalna. Tam panią Adelajdę przywitali jej byli podkomendni z czasów harcerskich. - To był naprawdę wzruszający moment, kiedy ci dziś już starsi panowie przychodzili z wiązankami kwiatów do swojej harcmistrzyni i składali życzenia - opowiada Jadwiga Hirko. - A gdy jeden z harcerzy składał jej meldunek, bardzo się wzruszyła. Od razu go poznała.
- To Lucjan Januszkiewicz - powiedziała pani Adelajda. Żartowała, że może wzrok i słuch już nie ten, ale pamięć wciąż doskonała.
W zgodnej ocenie wszystkich uczestników uroczystości jubilatka to wciąż osoba bardzo pogodna i życzliwa. - Imponuje jej radość, ale przede wszystkim pamięć i ogromna wiedza - mówi pani Jadwiga.
Urodziny wraz panią Adelajdą świętowało około 100 osób. W czasie uroczystości burmistrz tolkmicka Andrzej Lemanowicz przeczytał list gratulacyjny od premier Beaty Szydło. Zaś zespół Sasanek śpiewał ulubione piosenki harcerskie jubilatki.