Kto choć raz w życiu pielgrzymował, ten wie, że w trasie im ciężej, tym lepiej.
W tym roku wspomnienie św. Wojciecha obchodziliśmy 24 kwietnia. Kilka dni później – w ostatnią sobotę miesiąca – czciciele patrona Polski i diecezji elbląskiej pielgrzymowali do Świętego Gaju. Uroczystości odpustowe w miejscu jego męczeńskiej śmierci odbyły się po raz 29. Eucharystii przewodniczył bp Jacek Jezierski.
– Gromadzi nas św. Wojciech 1020 lat po swojej śmierci. Na tej ziemi starał się zaszczepiać Ewangelię. Jesteśmy mu za to wdzięczni, pamiętamy o nim. Mamy dobrą pamięć – nasz naród i Kościół – powiedział bp Jacek Jezierski. W homilii ks. prof. Wojciech Zawadzki wskazał na rolę, jaką przed laty odegrał ten męczennik. – Dziś i w tym miejscu trzeba podkreślić, że nasz patron był bardzo mocno uwikłany w politykę. Niezamierzenie stał się elementem ówczesnej polityki. Co więcej, i to jest chyba najistotniejsze, odegrał w tej części Europy kluczową rolę, można rzec – politycznie i eklezjalnie ukształtował na wiele stuleci nasz europejski region – mówił ks. Zawadzki. – Święty Wojciech jest patronem Polski, bo na jego śmierci skorzystała rodząca się pod koniec X wieku polska państwowość. Wcześniej jedynie cesarstwo prowadziło działania misyjne. Śmierć Wojciecha w czasie misji zorganizowanej przez Bolesława przydawała polskiemu księciu ogromnego prestiżu w oczach zachodnich chrześcijan. Chrobry doskonale rozumiał, że młodziutkie państwo zyskało świętego męczennika największej próby – kontynuował. Pątnicy do Świętego Gaju przybyli w pielgrzymkach pieszych, autokarowych oraz indywidualnie z wielu miejscowości diecezji. Nie zniechęciła ich nawet niekorzystna pogoda. Wiele osób kolejne kilometry pokonywało w deszczu. – Jest wspaniale. Pogoda na pielgrzymkę jest sprzyjająca. Do Świętego Gaju idę 18. raz. Taką mam potrzebę – mówi Ilona, która ruszyła z Elbląga. Pamięta pielgrzymkę, kiedy padał śnieg. Było to ok. 20 lat temu. – Było zimniej, ale nie zniechęciło mnie to do pielgrzymowania – zaznacza. – Na pielgrzymce jestem po raz pierwszy. Pogoda absolutnie mnie nie zniechęciła do wyjścia z domu. Myślę, że to początek moich wędrówek – opowiada Jola. Przed wyjściem musiałam pokonać niesamowite przeszkody – wracałam się do domu, narobiłam strasznego bałaganu. Bałam się, że już nie zdążę, ale zawierzyłam wszystko Panu Jezusowi. Z Nim idę, wiem, że On mnie umacnia. Dzięki Niemu tutaj jestem – podkreśla pątniczka. Po raz pierwszy na pielgrzymkę wybrał się także Miłosz. – Zawsze chciałem iść na Jasną Górę. Dziś jest mój test sprawnościowy. Przygotowuję się, by pójść do Częstochowy – tłumaczy. – Jest świetnie. Deszcz mi nie przeszkadza. Dziś idę w intencji mojego nienarodzonego brata. Wanda, Iza i Piotr do Świętego Gaju przybyli z Pasłęka w pielgrzymce rowerowej. Przed wyruszeniem obawiali się, że będzie zimno i mokro. W Świętym Gaju stwierdzili, że strach był bezpodstawny. Ciężka do pokonania była tylko droga błotna. Grupa była fajna i mocna kondycyjnie, bo u celu byli szybciej, niż zakładali. Już w piątek z Elbląga do Świętego Gaju wyruszyła pielgrzymka harcerska. – Warunki nie były zbyt dogodne, ale przecież szliśmy dla Pana Boga. Było fajnie – ocenia Agata. To była jej 5. pielgrzymka. Wędrówce harcerzy towarzyszyły różnego typu gry i zabawy. Grupa nocowała w Rychlikach. Także w piątek – po południu, po Mszy św. – wyruszyli pielgrzymi z Prabut. – Pogoda nie była sprzyjająca, ale atmosfera w grupie była świetna. Ona nadrabia wszystko – relacjonuje Rozalia. – Ważne jest też to, jak ludzie nas goszczą na postojach. To jest najpiękniejsze, co może być, gdy się pielgrzymuje. Ktoś z otwartym sercem i świecącymi oczami przyjmie cię. Chce z tobą rozmawiać, podtrzymuje tę rozmowę. Choć my czasem nie mamy już siły rozmawiać, serce się cieszy, bo ci ludzie chcą nas poznać – opowiada pątniczka. Grupa idąca z Prabut do Świętego Gaju była zgrana, bo pątnicy znają się bardzo dobrze. Od kilku lat w sierpniu wspólnie pielgrzymują na Jasną Górę. •