W wielu szkołach pierwszoklasiści swoją naukę rozpoczynają od poznania historii patrona placówki. Tylko w wybranych mogą się z nim spotkać.
Kiedy rozpoczynałam naukę w gimnazjum, nic nie widziałam o sybirakach. I wtedy na muzyce zaczęliśmy się uczyć hymnu sybiraków, który był hymnem naszej szkoły. Zainteresowała mnie ich historia. To, jak żyjąc na Syberii, walczyli o siebie – mówi Marcela Bąk z klasy III b Gimnazjum nr 2 im. Sybiraków w Elblągu. Szkole nadano to imię w 2003 roku. 17 września, w rocznicę agresji ZSRR na Polskę, obchodzony jest Światowy Dzień Sybiraka. To jeden z kilkunastu dni w roku, kiedy uczniowie spotykają się z mieszkającymi w Elblągu sybirakami.
Pamiątki od zesłańców
Podobnie jest i w tym roku. Uczniowie przygotowali program artystyczny, montaż słowno-muzyczny. Jak co roku – od 14 lat – zaprezentowali go pod Krzyżem Katyńskim. Wcześniej wspólnie uczestniczyli we Mszy św. sprawowanej w kościele pw. Wszystkich Świętych. W 2007 r. w placówce otwarto izbę pamięci. – Od mieszkających w Elblągu sybiraków otrzymaliśmy wiele cennych pamiątek pochodzących z czasu zsyłki – opowiada Lucyna Puźmirowska, wicedyrektor. Wielu z dawnych zesłańców już nie żyje. Wszystko, co przekazali szkole, można oglądać w izbie. We wrześniu miejsce to zwiedzają uczniowie pierwszych klas. Poznanie historii patrona szkoły jest jednym z pierwszych zadań gimnazjalistów. – Sybiracy przechodzą do nas, my chodzimy do nich – kontynuuje wicedyrektor. W życiu szkoły są obecni przez cały rok. Uczestniczą w różnych uroczystościach, np. w spotkaniu opłatkowym. Młodzież przygotowuje jasełka, prezenty dla gości. Są też wspólne wyjazdy. Wiele razy byli w Białymstoku i tam brali udział w Międzynarodowym Marszu Żywej Pamięci Polskiego Sybiru. Kilka lat temu gimnazjaliści wystąpili na Jasnej Górze w ramach Światowego Zjazdu Sybiraka. Byli również z sybirakami na wycieczce w Gdyni.
Prawie jak rodzina
Marcela podkreśla, że kontakt jest bardzo dobry, nie ma żadnych barier. – Oni są dla nas jak dziadkowie. Ja nie znałam swoich, a teraz mogę się poczuć, jakbym spotykała się z pradziadkiem – zwierza się gimnazjalistka. W placówce istnieje również tzw. grupa sybiracka. Należą do niej uczniowie, którzy najczęściej spotykają się z patronami szkoły. To oni najbardziej angażują się we wszelkie wydarzenia. Kilka lat temu – pod kierunkiem Lucyny Puźmirowskiej i Beaty Tuziemek – napisali książkę „Wspomnienia z zesłania”. Maria Sadłowska, wiceprezes Związku Sybiraków oddział w Elblągu, zwraca uwagę, że w programie szkolnym niewiele miejsca poświęca się temu tematowi. – Nasza młodzież – mówię o uczniach Gimnazjum nr 2 – naprawdę wiele wie. A to jest przecież ważne, to jest cząstka historii Polski – zaznacza. Sybiracy zapraszani są także przez nauczycieli na lekcje. Najczęściej na historię, ale nie tylko. Michał Wołoszczak w ubiegłym roku gościł na lekcji języka rosyjskiego. Bardzo dobrze znał ten język. W ZSRR spędził całe dzieciństwo. Pan Michał zmarł w marcu. – Na pogrzebie wszystkie dzieci płakały – przypomina Lucyna Puźmirowska. Dzięki częstym spotkaniom sybiracy stali się bardzo bliscy uczniom i nauczycielom. Są prawie jak rodzina.
Jechaliśmy 19 dni
No i zaczęła się podróż na Sybir. Pociągami towarowymi, załadowani jak śledzie, jechaliśmy 19 dni. Co trzeci dzień dostawaliśmy wodę gotowaną, kawałek chleba i ryby, przeważnie to jedliśmy w czasie podróży. Niestety, ryba była słona, a po słonym jedzeniu, jak wiadomo, chce się pić. Wielu nie wytrzymało tych 19 dni transportu. Ja byłem bardzo zdrowy i silny, nikogo nie krzywdziłem, ale sobie też nie dawałem krzywdy zrobić, w ten sposób przetrwałem. Fragment ze wspomnień Franciszka Staniuli z książki „Wspomnienia z zesłania”
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się