Ogromna popularność lekcji o św. Bracie Albercie wśród uczniów i nauczycieli.
Wystawę „Oto człowiek. Święty Brat Albert - artysta ducha. Życie i twórczość Adama Chmielowskiego” w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Elblągu otwarto 29 września. By przybliżyć, dzieciom i młodzieży, sylwetkę Brata Alberta muzeum zaprosiło szkoły do udziału w specjalnej lekcji. We wtorek wzięła w niej udział m.in. 17-osobowa grupa ze szkoły podstawowej w Ryjewie. Byli to uczniowie klasy V i VII.
Postać św. Brata Alberta młodzieży przedstawiła Wioleta Rudzka. Adam Chmielowski bardzo często malował konie. Przedstawiał je bardzo dokładnie.
Pani Wioleta spytała chłopców, na co dziś zwraca się uwagę, kupując samochód. Usłyszała, że na markę, wygląd, rocznik itp. Wytłumaczyła, że kiedyś ludzie podobnie patrzyli na konie. Na to, czy są one dobrze umięśnione. Czy są stare, czy młode? Stąd też precyzja w dziełach artysty.
Adam Chmielowski walczył w powstaniu styczniowym. Już wtedy był popularny. Mówiono, że jest on tak dobry, że kule go omijają. Nawet Rosjanie go kojarzyli i mówili, że ma jakieś tajemne moce za sobą. Niestety, 30 września 1863 roku, w czasie bitwy pod Mełchowem wbiegł na granat. Nawet jego towarzysze myśleli, że nie przeżyje.
Przeżył, ale stracił nogę. Groziła mu zsyłka na Syberię. Był wtedy w szpitalu i zdołał uciec. Jak to zrobił, nie powiedział nigdy. Prawdopodobnie - przytoczyła historię Wioleta Rudzka - chory ze szpitala został wyniesiony w trumnie. A zmarłego, który miał w niej spoczywać, wywieziono na wozie w sianie.
Chmielowski miał niezwykłe wyczucie koloru. Bardzo dobrze widać to na obrazie „Roraty”. Można odnieść wrażenie, że światełko tam namalowane świeci. - Miał takie wyczucie tonu i koloru, że jego przyjaciele - najwięksi polscy malarze - woleli po radę iść do niego, niż do profesorów - opowiedziała W. Rudzka. - Adam miał ogromny autorytet.
Brat Albert uważał, że chcąc pomóc biednym najpierw trzeba do nich pójść. Porównał to do zepsutego stołu. Kiedy wyłamie się z niego noga, to nie kładziemy nic na wierzch, żeby go wyprostować. Naprawę zaczynamy od dołu. Święty przeprowadził się do ogrzewalni. Kiedy zaczęło się lato bezdomnie opuścili ją. Brat Albert został i wyremontował budynek.
Elbląg; 7.11; lekcja o św. Bracie Albercie Agata Bruchwald /Foto Gość
Po spotkaniu z Wioletą Rudzką młodzież wraz z nauczycielami obejrzała wystawę obrazów.
- Nigdy wcześniej nie uczestniczyłyśmy w takiej lekcji. Mam nadzieje, że w przyszłości będziemy częściej, w podobnych spotkaniach uczestniczyły. I będą one równie ciekawe - stwierdziła Nikola. Martyna dodała, że przed przyjazdem do Elbląga na religii rozmawiali o św. Bracie Albercie. Było to wprowadzenie do spotkania w muzeum.
Lekcji z ciekawością wysłuchali również nauczyciele. - Jest to historia przekazana w interesujący sposób. Historia osoby, a także naszego kraju - oceniła Monika Guba, katechetka, nauczycielka historii.
Do wtorku 7 listopada w muzealnej lekcji o św. Bracie Albercie wzięło udział 1300 uczniów z Elbląga i okolic. Wystawa czynna jest do 9 listopada. Chętnych do poznania Brata Alberta jest jeszcze 700 uczniów.
Większość grup, które wzięły udział w lekcji odwiedziło muzeum. Pracownikom muzeum zależało, żeby jak najwięcej osób zapoznało się z tematem. Dlatego także sami - gdy była taka potrzeba - jeździli do szkół i tam przybliżali dzieciom i młodzieży postać świętego artysty.