Nowy numer 39/2023 Archiwum

Ksiądz ma lęk wysokości!

Podczas kolędy ministrant musi sprostać różnym wyzwaniom.

Kacper z parafii Miłosierdzia Bożego w Kwidzynie przyznaje, że kolęda dla ministranta to także czas niezliczonych przygód. Czasem śmiesznych, innym razem groźnych. Po kilkunastu latach kolędowania Kacprowi trudno wybrać tę najoryginalniejszą przygodę.

– Kilka lat temu zapowiadaliśmy kolędy w domkach jednorodzinnych. Zadzwoniłem przez domofon do jednej rodziny. Wpuszczono mnie i zapewniono, że wszyscy czekają na księdza. Powiedziałem, że muszę iść i zapowiedzieć kolędę w następnym domu. Gdy wyszedłem z domu, skoczył na mnie pies, którego gospodarze zdążyli wcześniej wypuścić. Zaczął mnie gryźć. Moje przeraźliwe krzyki usłyszał gospodarz i odciągnął psa – opowiada Kacper. Ministranci doskonale wiedzą, że obecnie ludzie nie wstydzą się odmówić wpuszczenia kolędujących. Czasem nawet po zamknięciu drzwi za ministrantami włączają bardzo głośną muzykę. Jeszcze inni nie mają nic przeciwko kolędzie, ale brakuje im czasu, by czekać na księdza. Proponują, żeby poprowadził ją ministrant… Dla ministranta kolęda to przemaszerowane kilometry, tysiące pokonanych schodów, setki drzwi, do których trzeba zakołatać, chłód i ciągłe czekanie. – To jest męcząca posługa – zauważa Olaf z parafii św. Józefa w Morągu. Chłopcy często muszą na chłodzie spędzić kilka godzin i przemierzyć sporo kilometrów. – Zimą też bardzo szybko robi się ciemno, więc często wracamy do swoich domów nie tyle zaraz po zmroku, ile już w ciemną noc – dodaje. Zupełnie inną historię opowiedział Piotr z parafii św. Jana Chrzciciela w Zielonce Pasłęckiej. Przed wyjściem na kolędę uczestniczył we Mszy św. Po Eucharystii ks. Piotr Molenda, który wówczas był proboszczem w tej parafii, powiedział mu, że mógłby zostać księdzem. – Chwilę o tym rozmawialiśmy. Tego samego dnia w jednym z domów ktoś także doradził mi, żebym wybrał taką drogę i poszedł za głosem serca. Później byliśmy w moim rodzinnym domu. W pewnym momencie babcia powiedziała, że mógłbym zostać księdzem. Zaczęliśmy się śmiać – opowiada ministrant. Czasem zdarza się, że to ministranci żartują z osobami, które otwierają im drzwi. Emanuel z parafii św. Anny w Sztumie opowiedział, że pewnego razu pani mieszkającej na czwartym piętrze oznajmili: „Ksiądz ma lęk wysokości. Niestety tak wysoko nie wejdzie. W tym roku kolędy u pani nie będzie”. Kobieta… uwierzyła i bardzo się zasmuciła. Ministranci musieli się przyznać, że tak sobie zażartowali. Ministrantom z wiejskich parafii trudno wskazać sytuację, w której ktoś np. zamknął przed nimi drzwi. Mieszkańcy miejscowości znają się, trudno o jakiekolwiek zaskoczenie. Znacznie więcej niespodziewanych sytuacji jest w parafiach miejskich. Bywa, że do ministranta mówią: „Proszę księdza…”. Czasami ludzie chcą być bardzo mili, jednak jednym pytaniem zdradzają się, że żyją bardzo daleko od Kościoła. „Jak się czuje ksiądz proboszcz X?” – zapytał księdza pewien gospodarz. „Świetnie, nie żyje od ośmiu lat” – usłyszał odpowiedź.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast