Poszła do domu chorego przejdź do galerii

Błogosławioną Hanna Chrzanowska zostanie ogłoszona już za kilka dni.

W czwartkowy wieczór mieszkańcy Elbląga mieli szansę lepiej poznać służebnicę Bożą Hannę Chrzanowską. Krakowskiej pielęgniarce poświęcone było pierwsze spotkanie z cyklu „Wstańmy z kanap według autorytetów”. Gośćmi spotkania byli: ks. Adam Boniecki, Jadwiga Konarzewska-Kracik i Stanisław Kracik.

Służebnica Boża Hanna Chrzanowska (1902-1973) 28 kwietnia zostanie ogłoszona błogosławioną. W pamięci wielu osób zapisała się jako inicjatorka pielęgniarstwa rodzinnego, domowego i parafialnego. Była także pedagogiem, angażowała się w działalność charytatywną.

H. Chrzanowska w latach 60. XX wieku poszła na spotkanie duszpasterstwa akademickiego, którym opiekował się ks. Adam Boniecki i opowiedziała o pomocy chorym i niepełnosprawnym. Był to czas, kiedy ci ludzie nie wychodzili z domów, a ona szukała wolontariuszy, którzy będą im pomagać. Po kilku spotkaniach znaleźli się chętni.

W czasie spotkań powiedziała studentom, że chorzy ich potrzebują. Podkreślała, że nie można zacząć się kimś opiekować, a później go zostawić. Starszy, bądź schorowany człowiek przywiązuje się do innych, tworzą się więzi. Zwracała także uwagę, że ludziom starszym nie można przestawiać rzeczy w mieszkaniu, bo oni przywykli do tego, co gdzie jest.

Kontakt z pielęgniarką nawiązała Jadwiga Konarzewska-Kracik, później zajęła się organizacją pomocy chorym. Dostała listę osób, które czekały na wolontariuszy – młodych ludzi. Do pomocy zachęcała koleżanki i kolegów. - Nie wszyscy, którzy zaangażowali się, byli na spotkaniu z panią Hanną. Musiałam więc przekazać im najważniejszą myśl - mówiła J. Konarzewska-Kracik. Znajomym powtarzała, że człowieka, któremu zaczną pomagać, zaprzyjaźnią się z nim, nie wolno zostawić. Bardzo ważne było przyniesienie węgla, załatwienie jakiejś sprawy, ale najważniejsza była obecność.

Po pewnym czasie przy duszpasterstwie akademickim powstała samodzielna instytucja. To tam zgłaszały się osoby, które chciały włączyć się w pomoc.

Wolontariusze zaprzyjaźnili się z chorymi. - To były więzi międzyludzkie, które przetrwały nawet czas studiów - powiedział ks. A. Boniecki.

Dzięki tym relacjom chorzy przestali być osobami samotnymi, nie mieli poczucia, że są kimś gorszym.

H. Chrzanowska nie opuszczała premier w Teatrze Starym w Krakowie. Na potrzeby chorych patrzyła całościowo, więc mając podopieczną, która lubiła teatr zabierała ją ze sobą. Troszczyła się, by inni mieli kontakt z literaturą. A jeśli chorej samopoczucie poprawiał lekki makijaż dbała, żeby ktoś go jej zrobił. 

Stanisław Kracik podkreślił, że dzieła Hanny Chrzanowskiej są trwałe. Ona stworzyła takie mechanizmy, które funkcjonowały przez wiele lat po jej śmierci i w pewien sposób wciąż działają. Nic nie skończyło się wraz z jej śmiercią.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..