Początkowe dni września to wyjątkowe chwile, zwłaszcza dla najmłodszych uczniów. Ale jest też grupa dorosłych, która przeżywa je równie mocno.
Skończyły się wakacje. Czas odpoczynku naszych dzieci minął, a na kartach kalendarza pojawił się wrzesień. Oznacza to, że dla większości naszych pociech przyszedł czas na powrót do szkoły. Dziś po raz pierwszy w tym roku szkolnym zabrzmiał dzwonek.
Każde z dzieci przeżywa ten moment inaczej, jedne bardziej, inne mniej. Dla niektórych jest to czas nowego doświadczenia, dla innych radość z tego, że znów spotkają swoich przyjaciół, a dla dużej części jest to moment nostalgiczny, że skończył się już czas błogiego nieróbstwa.
Ale jest też grupa dorosłych, która ten czas przeżywa równie mocno jak dzieci. Są to… nauczyciele.
- Zawsze tuż przed rozpoczęciem pracy w nowym roku szkolnym odczuwam rodzaj niepokoju i ekscytacji - mówi pani Aleksandra Maciejewska, nauczycielka języka polskiego. Jak mówi już od połowy sierpnia zastanawia się nad tym, co czeka ją w tym semestrze. - Myślę jakie nowe zadania i wyzwania się pojawią. Ale jednocześnie mam też głowę pełną pomysłów i bardzo czekam na to pierwsze spotkanie z uczniami, aby móc dzielić się z nimi pomysłami, rozwijać ich pasje i poznawać ich potrzeby - dodaje.
Jak się okazuje, nerwy przed pierwszym dzwonkiem nie dotyczą tylko pierwszoklasistów. - Dla mnie rozpoczęcie nowego roku szkolnego jest zawsze związane z dużym stresem - uśmiecha się Jarosław Stryjczyk, katecheta. Uczy religii w szkole średniej i jak wyjaśnia, wrzesień to zawsze jest czas negocjacji.
- Uczniowie szkół średnich nie mając wyboru pomiędzy religia, a etyką, wybierają pomiędzy religia, a… lenistwem. Niestety wielu wybiera to drugie. Wrzesień jest czasem na ich podejmowanie decyzji i zwykle próbują coś ugrać dla siebie - opowiada.
Nauczyciele są zgodni, że to właśnie początek roku szkolnego jest w ich pracy najtrudniejszy. - Nowy plan, często inny przydział zadań i obowiązków, zmieniona organizacja życia szkoły - wylicza pani Aleksandra.
Agnieszka Mucha, która uczy religii również przyznaje, że te pierwsze dni to także mnóstwo czasu spędzonego na przedzieraniu się przez różne dokumenty. - Jednak kiedy już przez to przebrnę to staram się sobie od razu zadać pytanie - co w tym roku mogę zrobić lepiej? W jaki sposób mogę przeprowadzić ukazać dzieciom jeszcze bliżej Jezusa. W jaki sposób mogę pociągnąć dzieci, młodzież do Chrystusa? - zastanawia się katechetka.
Nerwówka początkowych dni ma wpływ zarówno na nauczycieli jak i uczniów. Przy natłoku zajęć uczniowie, niektóre z nich zamierzają potraktować bardziej ulgowo. Tak jest niestety często z katechezą.
- Uczniowie zwykle próbują coś ugrać, np. szantażując, że jeśli będę od nich zbyt wiele wymagał to się wypiszą - relacjonuje nauczyciel religii. Więc jak dodaje już u samego progu staje przed trudnymi dylematami.
- Wychodzi na to, że muszę wybierać pomiędzy swoimi ideałami, a tym na co zgodzą się uczniowie. Planowanie tej strategii negocjacyjnej to duża część moich zajęć jeszcze przed rozpoczęciem semestru - opowiada.
- Na szczęście drobne zawirowania nie trwają w nieskończoność i wszyscy zanurzają się w stabilnej i bezpiecznej codzienności - dodaje z uśmiechem polonistka.
Nowy semestr to także czas dużych zaskoczeń i niespodzianek. - Każdy rok szkolny jest inny - stwierdza A. Maciejewska. - Największym zaskoczeniem dla mnie są mnie uczniowie, którzy na każdym kroku podkreślają, że są niechętni powrotowi do szkoły, a tak naprawdę łatwo to zauważyć, że czekali na spotkanie ze mną, tak jak ja na nich - mówi z uśmiechem.
Także praca katechety jest pełna pozytywnych zaskoczeń. - Na początku roku przez pierwsze dwa tygodnie na religię chodzą wszyscy i z tym związane są bardzo ciekawe sytuacje - opowiada J. Stryjczyk. - Zdarza się np. tak, że osoby, które dotychczas nie chodziły na katechezę i stroniły od rzeczy związanych z religią, nagle zmieniają zdanie - mówi. - Nie jest to bardzo częsta sytuacja, ale wtedy serce rośnie i na nowo chce się chcieć. A radość z tego "jednego nawróconego", jest naprawdę ogromna - podsumowuje.