Jak przygotowywano się do świąt w przedwojennym Pasłęku...
W przedwojennym Pasłęku żywych było mnóstwo oryginalnych tradycji związanych ze świętami Bożego Narodzenia, ale najważniejsze wśród nich były... pierniki.
- Co nasz Pasłęk może mieć wspólnego z piernikami? Przecież to nie Toruń, mówimy sobie - zastanawiał się Piotr Adamczyk, historyk, podczas spotkania pt. "Przedwojenne tradycje świąteczne w Pasłęku". Jak zauważył, aby zrozumieć jak ważnym wypiekiem był on dla mieszkańców tego miasta wystarczy sięgnąć do wspomnień Agnes Harder, podróżniczki i pisarki urodzonej właśnie w Pasłęku. "Pewien rodzaj miodowego wypieku z polewą lukrową wyśmienicie tu wyrabiano i jedzono przez cały rok" - czytamy.
Wokół piernika ogniskowało się wiele pasłęckich zwyczajów, jednakże w mieście oznak zbliżających się świąt było wiele. Już na sześć tygodni przed Wigilią przed miejskim ratuszem ustawiano udekorowaną choinkę. - Wszystkie zaś sklepy dekorowały swoje witryny w wyjątkowe wystawy. Dominowały wymyślne dekoracje wykonane oczywiście z piernika oraz z marcepana - mówi Piotr Adamczyk. Czasem wystawy były wykonane tak kunsztownie i cieszyły się tak dużym powodzeniem, że za wejście do takich sklepów pobierano opłatę.
Pierniki ozdabiały także domowe choinki. Obok nich na drzewkach nie mogło zabraknąć pomarańczy, jabłek, orzechów, daktyli czy fig. Zaś pasłęczanie zasiadali do wigilijnych stołów dopiero kiedy zakończył się przemarsz miejskiego chóru ulicami miasta. Śpiewacy wyruszali spod kościoła św. Bartłomieja i obchodzili dokoła całe miasto.
- Śpiewano nie tylko pieśni bożonarodzeniowe czy adwentowe, ale także zwyczajne codzienne przyśpiewki - opowiada historyk. - Dopiero wówczas można było zasiąść do wieczerzy, która co dla nas dziś nie do pomyślenia zawierała bardzo dużo potraw mięsnych. Na stołach znajdowały się różne rodzaje kiełbas czy salcesonów.
Oczywiście dla dzieci najważniejsze były prezenty. - Pokój dzienny, w którym znajdowała się choinka zamykano przed dziećmi już na kilka dni przed wigilią. 24 grudnia wszystkie dzieci w mieście, z przyklejonymi do szyb nosami wypatrywały sań św. Mikołaja. Dopiero jego przejazd dawał znak do otwarcia prezentów - mówi P. Adamczyk.
A wśród podarunków królował oczywiście... piernik.
Więcej nt. pasłęckiego piernika w świątecznym wydaniu "Gościa Elbląskiego".