Niedzielny wieczór postanowili spędzić wspólnie, oglądając na żywo mecz reprezentacji.
Grać w piłkę nożną z uczniami szkół w Suszu ks. Radosław Kostecki, wikariusz parafii św. Antoniego z Padwy, zaczął w październiku ubiegłego roku. – Żartowałem sobie, że jeszcze nie wiedzą, że dziś przychodzą grać w piłkę, a za kilka miesięcy będą ministrantami – opowiada ks. Radek.
Pewnego razu Kuba spytał: „Proszę księdza, a może pojedziemy na Stadion Narodowy na mecz?”. – Po kilku sekundach odpowiedziałem: „Jedziemy!”. Był wtedy luty, a do pomysłu wróciliśmy na początku marca, udało się kupić bilety dla kilku osób na mecz Polska–Łotwa – mówi ks. Radek.
Chętnych, żeby kibicować „naszym” na żywo, było wielu, niestety, ze względów finansowych nie każdy mógł pojechać do Warszawy. Grupę młodych kibiców zasilili dorośli. Ekipie, która wyjechała, absolutnie nie przeszkadzała długa podróż, bo przecież odległość z Susza do stolicy wynosi ok. 270 km.
Przed meczem parafianie zdążyli jeszcze zwiedzić warszawskie Stare Miasto. To, co działo się na stadionie, tak naprawdę trudno jest opisać. Jeden z chłopców powiedział swojej mamie, że w drodze powrotnej nie zasnął ani na minutę, taki był szczęśliwy. Potwierdzają to wykonane na stadionie zdjęcia. – Było wspaniale, szczególnie kiedy śpiewaliśmy hymn Polski − przed meczem i po zwycięstwie naszej drużyny – opowiada Kuba.
– Większość osób na stadionie to byli mężczyźni, ale ja dostrzegłam także rodziny, które przyszły, by wspólnie kibicować, a później cieszyć się zwycięstwem Biało-Czerwonych – mówi Monika. – Największą zaletą oglądania meczu reprezentacji Polski na żywo – jak sądzę – jest atmosfera. Serce rośnie, gdy ponad 50 tysięcy osób śpiewa z dumą Mazurka Dąbrowskiego. Poza tym miło jest spędzić kilka godzin w czasie spontanicznego wyjazdu z ludźmi, z którymi znamy się tylko z kościoła – podsumowuje Patrycja.