Ich służba to zobowiązanie i kontynuacja tradycji.
W niedzielę 20 października odbyła się już trzecia w tym roku przysięga żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej w Braniewie. Jak zawsze towarzyszyły jej ogromne emocje. Zarówo po stronie żołnierzy, jak i rodzin, które przyjechały uczestniczyć w tym wydarzeniu.
Ochotnicy, którzy wstąpili w szeregi braniewskich Wojsk Obrony Terytorialnej 5 października, pochodzą w większość z terenu powiatu elbląskiego. Przez minione kilkanaście dni szkolili się intensywnie w 43. Batalionie Lekkiej Piechoty w Braniewie. Przede wszystkim „w polu”, ucząc się taktyki, marszu w terenie (na podstawie map, kompasu, określonych warunków pogodowych), zachowania w przypadku ataku, bytowania, elementów survivalu, obsługi radiostacji. Jak zawsze, dużo było zajęć na strzelnicy i obsługi broni. A także pierwszej pomocy medycznej, w tym na polu walki. Ochotnicy, którzy złożyli przysięgę, to ludzie o różnych zawodach, pasjach i zainteresowaniach.
Coraz częściej ramię w ramię służą bliscy z jednej rodziny. Jak szer. Beata Wójcik-Pieta i szer. Maciej Wójcik – mama i syn, mieszkańcy Pasłęka. Jak to się stało, że znaleźli się w wojsku? Panią Beatę namówili żołnierze, którzy promowali służbę w WOT. – A później mama namówiła mnie – mówi szer. Maciej Wójcik. Mama nie musiała pilnować syna, za to on wspierał ją w trudnych chwilach i pomagał. Zwłaszcza wtedy, gdy obolałe nogi odmawiały posłuszeństwa. – Najbardziej zapamiętamy ludzi, których tu spotkaliśmy, będziemy miło wspominać instruktorów – mówią pani Beata i Maciej.
– Było wesoło, ale był i płacz. Najważniejsze, że daliśmy radę. „Szesnastka”, którą zakończyła przysięga, to jedynie wstęp do 3-letniego szkolenia. Tyle bowiem trwa formacja terytorialsa. Są to nie tylko szkolenia rotacyjne – czyli jeden weekend w miesiącu. To także szkolenia dodatkowe i dwutygodniowy poligon, po każdym roku służby. W sumie żołnierze przez trzy lata spędzą w mundurze ponad 4 miesiące.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się