Pasłęk ma bardzo mnóstwo oryginalnych tradycji bożonarodzeniowych. Niektóre chcielibyśmy wskrzesić.
Pasłęk, który przed II wojną światową nazywał się Preußisch Holland, posiadał bardzo wiele oryginalnych tradycji związanych z Adwentem i Bożym Narodzeniem. Bardzo wiele z nich było związanych z piernikiem, którym miasto się chlubiło.
- W zasadzie, jak pisała w swoich pamiętnikach Agnes Harder, mieszkanka Pasłęka, miasto nie słynęło z niczego innego tylko z pierników - opowiada Piotr Adamczyk, historyk.
O bożonarodzeniowych zwyczajach tego miasta sprzed niemal 100 lat mówił on w czasie spotkania, które odbyło się dziś w Pasłęckim Ośrodku Kultury.
Jak przypominał, pierniki, które wypiekano wówczas w Pasłęku, różniły się od siebie nie tylko wyglądem. Miały zróżnicowany skład - rodzaj mąki, mieszkanki przypraw, odmian miodu. - Większość cukierników swoje receptury trzymała w tajemnicy - wspominał P. Adamczyk.
Do najsłynniejszych cukierników w mieście należał wówczas zakład "Warzynski". - Był on tak dumny, a jednocześnie tak zazdrosny o swoją recepturę, że opatentował wytwarzane przez siebie pierniki - opowiadał historyk. - To było bardzo wyjątkowe, gdyż prawie nikt nie patentował wówczas żadnego rodzaju żywności.
Do równie oryginalnych i charakterystycznych wytworów cukierniczych Pasłęka należały wówczas pierniki zwane liliputanerami. Dokładna ich receptura nie została do dziś odnaleziona, ale historycy z Pasłęka, wraz z cukiernikami czynią wszelkie starania, aby dotrzeć do osób, które mogą być w posiadaniu takiego przepisu. Kontynuacja tradycji przebiega tutaj dwutorowo, a to dlatego, że zakład, który wypieka współczesne liliputanery mieści się w tym samym budynku, w którym mieściła się jedna z najsłynniejszych cukierni przedwojennego miasta.
Czy już wkrótce poznamy smak tego wyjątkowego wypieku? Wiele na to wskazuje.