Nowy numer 17/2024 Archiwum

Czy powrócą liliputanery?

Pasłęk ma bardzo mnóstwo oryginalnych tradycji bożonarodzeniowych. Niektóre chcielibyśmy wskrzesić.

Pasłęk, który przed II wojną światową nazywał się Preußisch Holland, posiadał bardzo wiele oryginalnych tradycji związanych z Adwentem i Bożym Narodzeniem. Bardzo wiele z nich było związanych z piernikiem, którym miasto się chlubiło.

- W zasadzie, jak pisała w swoich pamiętnikach Agnes Harder, mieszkanka Pasłęka, miasto nie słynęło z niczego innego tylko z pierników - opowiada Piotr Adamczyk, historyk.

O bożonarodzeniowych zwyczajach tego miasta sprzed niemal 100 lat mówił on w czasie spotkania, które odbyło się dziś w Pasłęckim Ośrodku Kultury.

Jak przypominał, pierniki, które wypiekano wówczas w Pasłęku, różniły się od siebie nie tylko wyglądem. Miały zróżnicowany skład - rodzaj mąki, mieszkanki przypraw, odmian miodu. - Większość cukierników swoje receptury trzymała w tajemnicy - wspominał P. Adamczyk.

Do najsłynniejszych cukierników w mieście należał wówczas zakład "Warzynski". - Był on tak dumny, a jednocześnie tak zazdrosny o swoją recepturę, że opatentował wytwarzane przez siebie pierniki - opowiadał historyk. - To było bardzo wyjątkowe, gdyż prawie nikt nie patentował wówczas żadnego rodzaju żywności.

Do równie oryginalnych i charakterystycznych wytworów cukierniczych Pasłęka należały wówczas pierniki zwane liliputanerami. Dokładna ich receptura nie została do dziś odnaleziona, ale historycy z Pasłęka, wraz z cukiernikami czynią wszelkie starania, aby dotrzeć do osób, które mogą być w posiadaniu takiego przepisu. Kontynuacja tradycji przebiega tutaj dwutorowo, a to dlatego, że zakład, który wypieka współczesne liliputanery mieści się w tym samym budynku, w którym mieściła się jedna z najsłynniejszych cukierni przedwojennego miasta.

Czy już wkrótce poznamy smak tego wyjątkowego wypieku? Wiele na to wskazuje.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy