Ten zespół ma nie dopuścić do utraty którejś ze szkół przez miasto.
W Malborku obraduje zespół, który przeprowadza analizę sytuacji oświaty w miejscowym samorządzie.
Celem prac zespołu jest niedopuszczenie do likwidacji jakiejkolwiek z malborskich szkół, choć takie widmo wisi nad miastem. Grupa, która zajmuje się tą materią, składa się z szefów wszystkich miejskich placówek oraz urzędników wskazanych przez burmistrza i analizuje każdą placówkę oddzielnie. Jak zapewnia burmistrz Malborka Marek Charzewski, obecnie zespół oczekuje na dostarczenie tzw. arkuszy organizacyjnych na nadchodzący rok szkolny. Dyrektorzy muszą je opracować do kwietnia. A to oznacza, że na razie nie jest przygotowywane najbardziej drastyczne rozwiązanie, czyli zamknięcie którejś ze szkół. Zgodnie z ustawą o systemie oświaty taka uchwała powinna być podjęta najpóźniej do końca lutego, czyli na 6 miesięcy przed terminem likwidacji szkoły.
– Nie ma planów likwidacji – zapewnia M. Charzewski. – Są plany zmian w funkcjonowaniu, ale te możemy tworzyć dopiero na nowy rok szkolny. Kwestia oświaty stała się tak istotna, gdyż zwiększają się obciążenia finansowe dla samorządu związane z jej utrzymaniem. Jak wynika z danych przedstawionych przez władze Malborka w 2020 r., do 25 mln zł subwencji oświatowej, która wpływa z budżetu centralnego, trzeba dołożyć 25 mln zł z miejskiej kasy. Burmistrz Charzewski zaznaczał, że warto patrzeć z optymizmem na tę kwestię, gdyż gmina Malbork wydaje pieniądze w oświacie oszczędnie i dobrze, zwłaszcza jeśli chodzi o przedszkola. Dodał jednocześnie, że są miejsca do poprawy.
– Jesteśmy wśród 30 proc. tych gmin, które robią to oszczędnie. Natomiast jeśli chodzi o szkoły, to jesteśmy w 15 proc. samorządów, które najwięcej wydają na oświatę, szczególnie na zajęcia pozalekcyjne, choćby sportowe – wyjaśniał.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się