To historie ludzi, którzy do dziś zmagają się z wielką traumą.
Projekcja dokumentu „Zmarłych pogrzebać” to kolejne wydarzenie, jakie w Elblągu zorganizował gdański oddział Instytutu Pamięci Narodowej.
Film ten jest zapisem rozmów Katarzyny Underwood, pracownika Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej IPN w Gdańsku, z osobami ocalałymi z ludobójstwa na Wołyniu. Opowiada o cierpieniu i żalu po stracie bliskich. Bohaterowie filmu pomimo upływu 77 lat żyją wciąż z myślą, że zbezczeszczone szczątki ich bliskich ciągle leżą w dołach śmierci, w studniach, na śmietniskach.
– Film ma edukować. Powstał po to, by pokazywać ludziom, co się stało na Wołyniu. To nie ma być broń przeciwko Ukraińcom, bo przecież nie każdy Ukrainiec to banderowiec – mówiła K. Underwood. Zaznaczyła także, że gdyby nie sprawiedliwi Ukraińcy, żadna z osób, które wystąpiły w filmie, by nie przeżyła. Poinformowała również, że podejmowane są próby upamiętnienia Ukraińców, którzy pomagali Polakom, ale wiąże się to z ryzykiem.
Rozmówcy K. Underwood bardzo często nie chcieli podać nazwisk tych, którzy ich uratowali. Wciąż żyją ich rodziny, a oni boją się, co mogłoby się z nimi stać, gdyby te informacje zostały ujawnione. Elbląski pokaz filmu odbył się w środę 19 lutego w Ratuszu Staromiejskim. Na widzów czekały również bezpłatne publikacje, m.in. „Wołyń 1943. Ludobójstwo Polaków 1939–1943. Świadectwa”. Opublikowano w niej m.in. wspomnienia Reginy Brackiej pochodzącej ze wsi Ozerce leżącej w powiecie łuckim.
„Kiedy Ukraińcy zaczęli podpalać domy we wsi, uciekliśmy z dziećmi do rowu w pobliskie pola, zabierając ze sobą pierzynę, i tak doczekaliśmy do rana. Na szczęście zima była łagodna, nie była mroźna i śniegu nie spadło wiele. Kiedy banderowcy odeszli w las, spakowaliśmy, co mogliśmy (...) i wraz z dziećmi furmanką z jednym koniem uciekliśmy dalej do Posiołki Kopaczowskiej.” W 1945 r. pani Regina wraz z rodziną zamieszkała w Zielonce Pasłęckiej.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się