Przyszły Jan Paweł II naśladował ojca i tak jak on dzielił dzień na czas modlitwy, obowiązku i rekreacji, czyli sportu i czytania lektur.
O życiu Karola Wojtyły postanowiła opowiedzieć najmłodszym czytelnikom Wioletta Piasecka w swojej najnowszej książce.
- Właściwie podejmując się pisania o Karolu Wojtyle, nie myślałam o nim jako świętym i w książce tematu świętości nie brałam w ogóle pod uwagę. Chciałam przekazać dzieciom, że papież też był dzieckiem i miał tak jak każde dziecko swoje marzenia, smutki i radości. Nie wiadomo, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby nie wiele tragicznych czynników, które ukształtowały rocznik 1920 - mówi W. Piasecka.
Młodzi czytelnicy dowiedzą się, że Karol najpierw marzył o tym, by zostać lotnikiem, potem - piłkarzem. Miał też talent krasomówczy i niezwykłe zdolności aktorskie. Grał główne role w amatorskich teatrach, pięknie recytował, pisał poezję, do tego znał wiele języków. Pragnął związać swoją przyszłość z teatrem. – Do stanu duchownego zachęcał go książę Sapieha, arcybiskup metropolita krakowski, ale bez skutku. Dopiero, gdy po śmierci ojca szedł wprost na łapankę, z której wywożono ludzi do obozów koncentracyjnych, w ostatniej chwili, od pewnej śmierci uratował go Jan Tyranowski, prosty krawiec, i ostatecznie to właśnie ten człowiek miał największy wpływ na wybór drogi kapłańskiej młodego Wojtyły - opowiada pisarka.
Autorka książki „Karol Wojtyła zanim został papieżem” zwraca uwagę, że charakter przyszłego papieża ukształtowali rodzice, a zwłaszcza ojciec. – I to nie nakazami czy zakazami, a nawet nie tyle rozmowami, co własną postawą. Mama Karola wcześnie zmarła, natomiast ojciec był jego prawdziwym przyjacielem i wzorem. Podzielał wszystkie pasje syna, spędzał z nim każdą wolną chwilę, uczył obowiązku, zamiłowania do sportu, a do tego nie przymuszał do niczego, nawet do modlitwy, choć sam był człowiekiem wielkiej wiary. Karol po prostu naśladował ojca - wymienia W. Piasecka.
Okładka publikacji. WIOLETTA PIASECKA /FBCzy Karol Wojtyła z czasów dzieciństwa, młodości nie jest zbyt odległą postacią dla osób żyjących w XXI wieku? Autorka książki uważa, że to zależy od tego, co rozumiemy przez „współczesne dzieci”. - Przecież tak naprawdę to, co w życiu jest najważniejsze, nie zmienia się od dawien dawna - mówi i wymienia takie wartości jak: rodzina, miłość bliźniego, respekt dla przyrody, poczucie obowiązku, praca, nauka, odkrywanie pasji, uprawianie sportu, szacunek do drugiego człowieka i do samego siebie.
- Niezależnie, w jakich czasach przyszło nam żyć, te wartości są ponadczasowe. Jeśli natomiast weźmiemy pod uwagę dzieci pozostawione same sobie, niemające dobrych wzorców, ze smartfonami w ręku, które nigdy nie widziały rodziców czytających książkę, to tak - dla nich nie tylko życie Karola Wojtyły, ale wszystko, co nie ma zasięgu, będzie zbyt abstrakcyjne - zwraca uwagę.
Cały artykuł w „Gościu Elbląskim” na niedzielę 17 maja.