Większość muzyków ma nadzieję, że wkrótce wróci możliwość normalnego koncertowania. O tym, jak radzili sobie bez grania dla publiczności w czasie lockdownu, opowiedzieli nam Nieboskłonni.
Przed wybuchem epidemii członkowie zespołu Nieboskłonni od lat spotykali się regularnie, przynajmniej raz w tygodniu na próbach. Najpierw w dwóch grupach – muzyków i chórzystów. Później wspólnie – i wtedy gromadziło się nawet 25 osób. Zawsze było także kilkoro dzieci, które bawiły się w drugiej, mniejszej salce.
Liczba prób zależała od liczby występów, a to oznacza, że czasami spotykali się nawet kilka razy w tygodniu. Bardzo intensywny był czas kolędowy albo Wielkiego Postu, kiedy w wielu miejscach prowadzili nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Choć były także miesiące przestoju, np. wakacje.
Ogłoszenie kwarantanny wpłynęło nie tylko na to, że nie mogli się spotykać, ale także na to, jak wyglądała ich praca. Praca w domu nad nagraniem jest o wiele trudniejsza niż w studiu z wielu względów. Patrycja Łyszkowska, chórzystka, zaznacza, że nie jest łatwo znaleźć odpowiednie warunki, choćby z tego względu, że musi panować cisza. Tymczasem w trakcie nagrania zdarzało się, że powietrze nagle przeszywał krzyk: „Mamooo!”. Czasem wszystko szło doskonale, kiedy nagle sprzęt zaczynał odmawiać posłuszeństwa...
W czasie indywidualnego nagrywania trudniej jest także o właściwe emocje. – Kiedy gramy na koncertach albo widzimy się w czasie nagrania, przeżycia są większe. To widać na naszych twarzach w klipach, które zrobiliśmy. Kiedy byliśmy odizolowani od siebie, trudniej było się wczuć. Nagrywając, musieliśmy włożyć dużo energii w śpiew, by pokazać radość, którą wtedy nie do końca się czuło, bo to był smutny czas – mówi Paweł Szczeblewski.
Choć podobnie jak większość zespołów wierzą w to, że wkrótce wróci możliwość normalnego koncertowania, przygotowują się na dalsze działania bez publiczności na żywo. – Na przykład teraz zastanawiamy się nad nagraniem koncertu online, który zaproponowała nam gmina Tczew – wyjaśnia Karolina. – To byłoby nowe doświadczenie, które otwarłoby nowe perspektywy – dodaje.
Całość artykułu w najnowszym numerze "Gościa Elbląskiego" (25/2020 na 21 czerwca).