W dzieciństwie marzyła, żeby zamieszkać w pałacu, myślała o królestwie. Przypuszcza, że miały na to wpływ baśnie, jakie wówczas czytała. Nikomu o tych marzeniach nie wspominała, gdy wstępowała do Zakonu Sióstr Klarysek od Wieczystej Adoracji, ale tam właśnie otrzymała imię s. Maria Mirosława od Chrystusa Króla...
Maria Krystyna Kaliszewska urodziła się w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w 1946 r. w Wysinie. Po ukończeniu szkoły podstawowej naukę kontynuowała w pięcioletnim liceum pedagogicznym w Kościerzynie. Po zdaniu matury studiowała matematykę na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. W tym czasie związała się z duszpasterstwem akademickim prowadzonym przez księży jezuitów.
Najpierw wybrała matematykę
Był to czas, kiedy zaczęła szukać prawdy. To poszukiwanie doprowadziło ją do bram klasztoru klauzurowego. Po pewnym czasie do jej rąk trafiła biografia św. Teresy Wielkiej. Czytając ją, zauważyła, że ta święta również szukała prawdy... – Miałam pragnienie jak Mojżesz – chciałam zobaczyć Boga. Nie chodziło mi o żadne objawienia, to mi się nawet nie podobało, ale też nie wiedziałam, na czym to „zobaczenie” miałoby polegać. Odpowiedź dostałam po dłuższym czasie. Było to podczas odmawiania brewiarza. Przeczytałam: „Ja ci pokażę Moje oblicze w swoim cierpieniu”. Zrozumiałam, że musi być jakieś cierpienie, nie wystarczy pragnienie oglądania Boga – wspomina s. Mirosława.
Po podjęciu decyzji o tym, że chce zostać siostrą zakonną, wiedziała, że musi to być zakon klauzurowy, bo nie wyobrażała sobie łączenia życia zakonnego z zawodowym. Początkowo nie wiedziała jednak, jak szukać klasztoru. Zaczęła od wyjazdu do Bydgoszczy, bo tam nie mała żadnej rodziny. Miała nadzieję odnaleźć wspólnotę, do której dołączy. Gdyby to się nie udało, zamierzała udać się do Krakowa. – Wyszłam z dworca, szłam ulicami. Nie miałam żadnego adresu. Mijałam park. Tam spotkałam panią, która zajmowała się jakimiś porządkami. Zapytałam o klasztor klauzurowy. „Za tym murem” – odpowiedziała – przypomina sobie s. Mirosława.
Warto wiedzieć, że w tamtym czasie w mieście był tylko jeden zakon klauzurowy. Wówczas młoda studentka matematyki nie zdawała sobie nawet sprawy, że zakony klauzurowe mają różne charyzmaty. Pierwsze lata formacji spędziła w Bydgoszczy. Do Elbląga trafiła po złożeniu ślubów czasowych. Wtedy to elbląska wspólnota poprosiła o pomoc. Przez lata za klasztornymi murami s. Mirosława pełniła wiele funkcji i robiła wiele rzeczy oprócz – czego nie kryje – gotowania...
Powołanie to sprawa osobista
Siostra Mirosława ukończyła Szkołę Formatorek Zakonnych w Krakowie, co pozwoliło jej pełnić funkcję radnej i mistrzyni nowicjatu. Dziś podkreśla, że młodym dziewczętom, które zastanawiały się nad wyborem życiowej drogi, powtarzała, że to ich wybór. Nikogo do niczego nie można namawiać. Ważne było także, i to się nie zmieniło, żeby kandydatka ukończyła szkołę, do której aktualnie uczęszczała. – Zawsze miałam na względzie ich dobro – zaznacza.
W sobotę 17 kwietnia wspólnie z siostrami ze wspólnoty i najbliższą rodziną s. Maria Mirosława od Chrystusa Króla będzie świętować 50. rocznicę ślubów zakonnych. Mówi, że jest szczęśliwa. – Nigdy nie pomyślałam, żeby odejść z zakonu. Nawet mi to do głowy nie przyszło. Dobrze zastanowić się musiałam przed wstąpieniem, bo już wtedy wiedziałam, że to na zawsze – podkreśla klaryska.