To bractwo zrodziło się z pasji i miłości do historii. I dzięki tej pasji przetrwało.
Od 4 maja na Zamku w Sztumie można oglądać wystawę przygotowaną przez Bractwo Rycerzy Ziemi Sztumskiej, które przypomina o niemal trzech dekadach obecności tej wyjątkowej grupy w miejscowej warowni. Ideą wystawy jest pokazanie współczesnej rekonstrukcji strojów z dworu wielkiego mistrza Zakonu Niemieckiego oraz z dworu królewskiego w początkach XV wieku. Jak wyjaśniają autorzy wystawy, w średniowieczu ubiór stanowił informację o przynależności do danej warstwy społecznej. Współcześnie bardzo trudno odtworzyć dokładnie, jak i co nosili ówcześni dworzanie. Próby zrekonstruowania strojów podejmowane są najczęściej na podstawie źródeł ikonograficznych.
A to w dużej części byłoby niemożliwe, gdyby nie zaangażowanie pasjonatów z Bractwa Rycerzy Ziemi Sztumskiej. – Bractwo to najdłużej nieprzerwanie działająca instytucja na sztumskim zamku, bo istnieje już od 27 lat i jest z nim zawsze bardzo blisko związane – mówi Aleksander Masłowski, kierownik Zamku w Sztumie. Od pierwszej połowy lat 90. sztumskie bractwo działa również w ogólnopolskim ruchu rycerskim, który później zaczęto nazywać ruchem rekonstrukcyjnym. – I to właśnie ubrania, broń i przedmioty codziennego użytku, te wszystkie repliki, które pokazujemy na naszej wystawie, pochodzą z początkowych lat działalności bractwa. Ma ona pokazać, jak ono raczkowało, rozwijało się i jak wyglądał pierwszy sprzęt rycerzy – wyjaśnia A. Masłowski.
Jak mówi kierownik zamku, dziś rekonstrukcja historyczna jest na o wiele wyższym poziomie i sprzęty jak te prezentowane na wystawie obecnie rzadko oglądamy. – Ale to pozwala zrozumieć, że gdyby nie te skromne początki, nie byłoby współczesnych rekonstrukcji, które coraz częściej są prawdziwymi widowiskami na światowym poziomie. Dla tych, którzy rekonstrukcją interesują się od wielu lat, nasza wystawa będzie doskonałą wycieczką w przeszłość. Dla tych, którzy dopiero chcą zacząć z nią przygodę – uświadomieniem, jak wyglądały jej początki – podkreśla. Pan Aleksander, który również współtworzył początki ruchu rycerskiego w Sztumie, uważa, że gdyby nie ogromna pasja i zaangażowanie tamtego pokolenia, dziś pewnie nie byłoby możliwe powstanie takiej wystawy.
– To była ogromna miłość tych młodych ludzi, którzy robili to, poświęcając własny czas i pieniądze, a tych na początku lat 90. nikt nie miał przecież zbyt wiele. Z zewnątrz mogło wydawać się, że oni „bawią się w rycerzy”, ale ci młodzi ludzie podchodzili do tego bardzo poważnie. Starali się uzupełniać braki w sprzęcie, dążyć ku historycznym wzorcom. Na początku spotykali się w małych grupach, a przez lata rozrosło się to do olbrzymich rozmiarów – wspomina. – Dziś to przecież nie tylko wystawa. To coroczne (organizowane do czasu wybuchu pandemii) Turnieje Rycerskie im. Albrechta III von Habsburga, wioski średniowieczne, wyjazdy na Grunwald czy oblężenie Malborka i wiele innych – wylicza. W ocenie kierownika sztumskiego zamku działalność bractwa ma przede wszystkim charakter edukacyjny.
– To oni, aspirując do tego, aby stawać się rycerzami XX wieku, mozolnie wypełniając narzucone sobie normy, walcząc, tworząc, śpiewając, pokazywali nam wszystkim wyjątkowy świat sprzed wieków – mówi. – A jeżeli ktoś bez przerwy już ponad 25 lat zajmuje się daną dziedziną, to wie na jej temat bardzo dużo. I nasze bractwo wie bardzo dużo, zgromadziło całe mnóstwo sprzętów, mebli, strojów i innych rzeczy, które pozwalają tę historię pokazywać. Miejmy nadzieję, że uwarunkowania już wkrótce pozwolą na to, abyśmy znów mogli spotkać się na żywo z naszymi rycerzami. Tymczasem jednak zapraszamy na wystawę – zachęca A. Masłowski.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się