– My nie próbujemy odgrywać szkoły w domu – mówią rodzice prowadzący homeschooling.
Homeschooling, czyli edukacja domowa, cieszy się w naszym kraju rosnącą popularnością. Samodzielne nauczanie dzieci oraz młodzieży przez rodziców wielu może wydawać się kłopotliwe, jednak są tacy, którzy wybierają właśnie tę ścieżkę rozwoju.
Marcin i Aleksandra z Elbląga homeschoolingiem obejmują piątkę swoich dzieci. – Wybraliśmy edukację domową przede wszystkim dlatego, że najpełniej pozwala rodzinie być tym, czym powinna, czyli… rodziną – mówią małżonkowie. Przypominają, że przez lata czymś naturalnym było to, że dzieci najważniejszą wiedzę wynosiły właśnie z domu. – Jest to dla nas powrót do korzeni. Wszystko to, co było ważne – czyli zasady, wartości, tradycja, historia, wiara i patriotyzm, co kształtowało nas jako Polaków – zawsze przekazywane było w domu. W ten sposób wychowywali się i uczyli nasi przodkowie. Oczywiście wiemy, że szkoły istniały, ale większość tej edukacji i postaw moralnych odbierało się w domu, przy boku matek, ojców, wujków, ciotek czy starszego rodzeństwa – wylicza Marcin.
Jak mówią rodzice, edukacja domowa pozwala ich rodzinie żyć swoim rytmem dostosowanym do ich celów, zarówno wychowawczych, jak i edukacyjnych. Od strony formalnej dziecko pobierające edukację domową musi być zapisane do szkoły, która będzie jej patronowała. Kiedyś koniecznością było zapisanie dziecka do szkoły w województwie zamieszkania, lecz obecnie ten wymóg jest zniesiony, dlatego też dużo łatwiej znaleźć placówkę, która taki patronat obejmie. – Dziecko odbiera więc całość edukacji w swoim domu, a raz w roku przeprowadzane są egzaminy z aktualnej podstawy programowej, które dziecko ma obowiązek zdać – wyjaśnia Aleksandra.
Elbląscy rodzice zaznaczają, że lekcja w edukacji domowej nie wygląda jak ta, którą znamy ze szkoły. – My nie jesteśmy jakąś grupą rekonstrukcyjną, która próbuje odgrywać szkołę w domu. Nie mamy żadnych wydzielonych specjalnie klas, ławek, tablicy i tych wszystkich przedmiotów, które się ze szkołą kojarzą. Ta nauka przebiega zupełnie inaczej. Jest zdecydowanie bardziej indywidualna, gdyż możemy każdemu dziecku poświęcić znacznie więcej czasu niż nawet najbardziej oddany nauczyciel – mówią.
Małżonkowie podkreślają, że w ich ocenie najważniejszym zadaniem jest wykształcenie w dzieciach chęci do samodzielnego uczenia się. – Moim zdaniem jedną z pierwszych umiejętności, które dziecko powinno nabyć, jest nauka… nauki – uśmiecha się Marcin. – Jeśli dziecko będzie wiedziało, jak się uczyć i jak zdobywać wiedzę, z czasem nabierze coraz większej samodzielności w tej dziedzinie, a widzimy, że obecny system niekoniecznie na tę samodzielność stawia – dodaje. – Na przykład kiedy uczyliśmy naszego najstarszego syna czytania, jego dwa lata młodszy brat też szybko to opanował. Ta lekcja nie była wtedy skierowana do niego, więc można powiedzieć, że nauczył się sam, przy okazji – wspomina Aleksandra.
Małżonkowie podkreślają, że decyzja o podjęciu edukacji domowej zapadła tuż po narodzeniu się ich pierwszego dziecka. – Nietrudno zauważyć, że dzisiejsze media, kultura, prasa, telewizja, a coraz częściej także i szkoły są opanowywane przez ideologie związane z cywilizacją śmierci, jak obrazowo nazywał to Jan Paweł II. A są to wartości bardzo odległe od tych, które my wyznajemy, stąd taka, a nie inna decyzja – podkreślają.
Wiele szkół, nawet jeśli byłoby przychylnych edukacji domowej, dziś nie potrafi jeszcze współpracować z rodzicami, którzy chcą ją podjąć. Dlatego też Marcin i Aleksandra służą pomocą i zachęcają do kontaktu z Fundacją Ad Arma, którą bez trudu odnaleźć można na Facebooku. – Fundacja właśnie ruszyła ze swoim programem w Elblągu i tam wsparciem służą osoby, które mają już kilkunastoletnie doświadczenie w prowadzeniu edukacji domowej, oraz osoby dorosłe, które całe swoje życie uczyły się w ten właśnie sposób – mówi Marcin.