Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Polska Norymberga

Opowieść o obozie jest zawsze opowieścią o upadku człowieka.

Kiedy zobaczył zdjęcie 16 szubienic, a wokół nich zgromadzonych tysiące ludzi, czekających na publiczną egzekucję wiedział, że musi się zagłębić w tę historię. Tak powstała monumentalna pozycja pt. „Lagrowi Ludzie. Śledztwo i pierwszy proces stutthofski (1945–1946). Opowieść o przemianie”, a której autorem jest Marcin Owsiński. Spotkanie, podczas którego pracownik Muzeum Stutthof zaprezentował swoją pracę, odbyło się w Bibliotece Publicznej w Sztutowie 27 stycznia.

– Opowieść o Stutthofie jest zawsze opowieścią trudną i bolesną, ponieważ niezmiennie jest opowieścią o upadku człowieka – mówił w trakcie spotkania dr Owsiński. Jak mówił, jego praca przede wszystkim wyjaśnia, kim są tytułowi lagrowi ludzie. Autor zagłębia się w ich historię, bada, kim byli przed wojną i jak to się stało, że znaleźli się w obozie. Ostatecznie śledzi także przemianę, jaką wywołał w nich pobyt w tym straszliwym miejscu.

Jak podkreślał autor, książka powstawała aż dwa lata. – Niektóre fragmenty tych historii i opisów były tak trudne i przytłaczające, że zwyczajnie musiałem sobie po nich robić dłuższe przerwy, zanim wróciłem do dalszej pracy – opowiadał.

Historyk przypominał, że proces oprawców ze Stutthofu był nazywany „polską Norymbergą”. – Wszyscy postronni obserwatorzy wówczas byli przekonani, że obserwują sądzenie i egzekucję „złych ludzi”. Ale w tym kontekście ciśnie się też pytanie – co sprawiło, że oni się w tym obozie, a później na ławie oskarżonych znaleźli? Czy to zawsze była ich wolna wola, czy może przypadek? – zastanawiał się autor.

Marcin Owsiński wyjaśnia, że za terminem „lagrowi ludzie” kryją się wszyscy, którzy w jakiś sposób znaleźli się za kratami obozu w Stutthofie, bez względu na to czy mieli tam na sobie więzienny pasiak, mundur SS-mana czy uniform niemieckiej, obozowej nadzorczyni. – Ich wszystkich obóz strasznie przytłoczył i zmienił całkowicie ich życie. I o tym jest ta książka – wskazywał.

W swojej pracy autor skupia się na przybliżeniu jednak sylwetek tych, których skazano i powieszono w ramach tzw. procesu stutthofskiego. Najstarszy z aresztowanych miał 50 lat, najmłodsza kobieta skończyła 23 lata. – Większość z nich, po wybuchu wojny we wrześniu ’39 roku najczęściej świadomie podejmowała takie wybory, które sprawiały, że trafiali do obozu, gdzie całkowicie podążali w kierunku swojej własnej zagłady – wskazywał. W swojej pracy autor przytacza wypowiedzi Niemców z czasów wojny, które jednoznacznie wskazują, że w tym czasie czuli się oni panami życia i śmierci podbitych narodów. – Możemy znaleźć liczne wypowiedzi o tym jak „fajnie jest rozwalać rzędy Żydów” czy z „samolotu bombardować setki ludzi” – relacjonował.

Dlatego też sceny codziennego bicia, znęcania się, tortur i eksperymentów na ludziach, które miały miejsce w obozie Stutthof, wpisywały się w to poczucie „boskości”, jakie wówczas panowało wśród Niemców. – Tymczasem w czasie procesu nikt z oskarżonych nie przyznał się do robienia tych straszliwych rzeczy. Przytakiwali jedynie, że pełnili w obozie jakieś funkcje, ale jakimkolwiek zbrodniom zaprzeczali. Każdy z nich wymazał ze swojej pamięci te najgorsze rzeczy i nie uznawał swojej winy. Czy wyparli to, aby zmniejszyć karę czy może dlatego, że było to aż tak traumatyczne przeżycie? Nie wiadomo – zauważał autor.

Jak wyjaśniał, takie wyparcie jest charakterystyczne i powtarzało się także w wielu innych procesach nazistowskich zbrodniarzy. – Kat pamięta inaczej niż ofiara. Jego pamięć uruchamia takie procesy jak wyparcie, racjonalizacja, przeniesienie, czyli tłumaczenie, że to nie ja, że to inni. Człowiek sam zaczyna wierzyć, że to nie on robił te wszystkie straszne rzeczy. Takie mechanizmy obronne są tak naturalne jak cofnięcie ręki przed ogniem – przytaczał opinię jednego z psychologów badających procesy zbrodniarzy. Ostatecznie dla oskarżonych takie samousprawiedliwienie się nic nie dawało i „polska Norymberga” miała finał podobny do tej niemieckiej.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy