Ks. Waldemar Maliszewski został odznaczony ukraińskim odznaczeniem wojskowym Białym Krzyżem Honoru i Chwały.
Odznaczenie proboszczowi parafii Wniebowstąpienia Pana Jezusa w Cyganach zostało wręczone w czasie kolejnej wyprawy z transportem pomocowym dla walczących. Kapłan podkreśla, że Biały Krzyż Honoru i Chwały jest podziękowaniem nie tylko dla niego, ale dla wszystkich tych, którzy przyczynili się do realizacji pięciu transportów z darami dla walczącej Ukrainy. Z drugiej strony jest ono mobilizacją do tego, by nie zmęczyć się pomocą i robić to aż do zwycięstwa Ukrainy. To odznaczenie to także zadanie. - Kiedy podjąłem z Ukraińcami współwalkę o ich wolność, czyniłem to i czynię absolutnie z pobudek czysto humanitarnych, braterskich, w poczuciu obowiązku pomocy. Nie liczyłem na jakiekolwiek podziękowania - mówi ks. Waldemar.
Do Ukrainy wyruszył 27 stycznia, a do domu wrócił w czwartek 2 marca. W transporcie znalazły się - podobnie, jak w poprzednich - najpotrzebniejsze rzeczy dla walczących. Ksiądz Waldemar opowiada, że tym razem zawiózł znaczną liczbę śpiworów. Były także noktowizory. Gdy wręczał je oficerowi łącznikowemu z 5. Samodzielnego Batalionu Strzelców, dowiedział się, że są one używane na wszystkich frontach Ukrainy, m.in. w Bachmucie. Z tym wiąże się szczególna historia pewnego żołnierza. Odbywał służbę wartowniczą na wysuniętych pozycjach obronnych Ukrainy, miał noktowizor zakupiony przez proboszcza z Cygan. W pewnym momencie zauważył, że nadciągają rosyjscy żołnierze. Zaczął się ostrzeliwać, został poważnie ranny, ale tym ostrzałem zaalarmował Ukraińców o zagrożeniu. Trafił do szpitala w Kijowie, a kiedy nieco doszedł do siebie, powiedział swojemu dowódcy: „Podziękuj temu księdzu z Polski za noktowizor, bo ten noktowizor i ten ksiądz z Polski uratowali mi życie. Życie nie tylko moje, ale i moich kolegów żołnierzy”. - Kiedy ta historia dotarła do mnie, pojawiło się ogromne wzruszenie, ale też świadomość, że każde pudełko, które pakuję do busa, rozpoczynając kolejny transport humanitarny, jedzie do Ukrainy po to, by ratować ludzkie życie - zaznacza ks. Waldemar.
Inne podziękowanie od Ukraińców usłyszał, kiedy z powodu alarmu musiał zejść z ukraińskimi przyjaciółmi do kijowskiego metra. - Kiedy mijający mnie ludzie zobaczyli polski mundur i biało-czerwone naszywki na ramionach, zaczęli wołać: „Niech żyje Polska”. Było to dla mnie bardzo wzruszające i emocjonalne spotkanie z mieszkańcami Kijowa. Gdy zobaczyli polską flagę, chcieli podziękować za to, że Polska jest dla nich najbliższym bratem, najbliższą siostrą - opowiada ks. Waldemar Maliszewski.