W Bibliotece Elbląskiej odbyło się spotkanie pt. "Krzyżak - zły czy dobry?".
Czy Krzyżacy byli z gruntu źli, czy może w ich poczynaniach można dostrzec jakieś pozytywne strony? - zastanawiali się uczestnicy spotkania, które odbyło się 27 marca w Filii nr 3 Biblioteki Elbląskiej. Dyskusję na ten temat poprowadził oraz wygłosił prelekcję "Krzyżak - zły czy dobry?" Tomasz Stężała, odtwórca historyczny, pisarz, autor powieści poświęconych średniowieczu i nie tylko.
Na początku prelegent wyjaśnił, dlaczego w ogóle Konrad Mazowiecki sprowadził na ziemie polskie Krzyżaków. - To przecież nie było jego zwykłe widzimisię. Za tym pomysłem stała jego chęć sięgnięcia po jedną z dzielnic senioralnych, a w przyszłości być może koronę króla Polski. Aby jednak zrealizować swoje ambitne cele, musiał wpierw zabezpieczyć Mazowsze przed najazdami z Prus i to właśnie Krzyżacy, a właściwie krzyżowcy mieli zapewnić mu pokój na północnej granicy - wyjaśniał. Tomasz Stężała zwracał uwagę na to rozróżnienie, gdyż w zasadzie przedstawicieli Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, których określamy mianem Krzyżaków, było wśród sprowadzonych do nas rycerzy stosunkowo niewielu.
Jak wskazywał prelegent, obraz złego do szpiku kości Krzyżaka to wytwór kultury. - Poprzez przedstawienia w różnych filmach Krzyżak zawsze był kojarzony z okrucieństwem, gwałtem, bezwzględnością. Zakuci w stal rycerze w czarno-białych płaszczach grabili wszystko, co się dało. Niemal zupełnie jak barbarzyńcy - przypomniał. - A tymczasem przecież zdajemy sobie sprawę, że ci rycerze nie byli pozbawieni rozumu. Przecież nie wybijali w pień wszystkich ludzi na podbitych terenach. Oni chcieli nimi administrować, więc potrzebowali rąk do pracy. I, jak wynika ze źródeł historycznych, często nawet pozorne przyjęcie chrześcijaństwa sprawiało, że można było uzyskać od zakonu różne przywileje czy ziemie - wskazywał Stężała.
Dalszy ciąg w "Gościu Elbląskim" nr 14 na 9 kwietnia.
Prowadzący spotkanie Tomasz Stężała oraz inni członkowie Elbląskiego Towarzystwa Historycznego chętnie pozowali do zdjęć. Łukasz Sianożęcki /Foto Gość