Ten pożar był tylko pretekstem dla reżimu stalinowskiego do pokazu swojego okrucieństwa.
Aresztowania, prześladowania, szykanowanie rodzin – to tylko niektóre z tragedii, jakie dotknęły ofiary tzw. sprawy elbląskiej. To im hołd oddali uczestnicy spotkania, które odbyło się 17 lipca przy skwerze w pobliżu zakładów dawnego ZAMECH–u w Elblągu.
– Wydarzenia, które dziś wspominamy, są gorzką lekcją funkcjonowania systemu totalitarnego, systemu stalinowskiego – mówił w czasie obchodów wiceprezydent Elbląga Michał Missan. Jak przypominał przedstawiciel miejskich władz, hala nr 20 Zakładów Mechanicznych spłonęła nocą z 16 na 17 lipca 1949 roku. W następstwie tego wydarzenia Urząd Bezpieczeństwa aresztował wielu mieszkańców miasta, oskarżając ich o sabotaż i szpiegostwo. Wielu aresztowanych przez UB zmarło podczas śledztwa lub niedługo po nim, w czasie procesu zapadały wobec nich wyroki śmierci (ostatecznie niewykonane) lub wieloletniego więzienia. – Przywołujemy dziś tamte wydarzenia, aby wspomnieć prześladowanych świadków tamtych czasów. Wraz z ich odejściem to my, współcześni elblążanie, winni jesteśmy pielęgnować pamięć o tragicznych wydarzeniach – mówił M. Missan. Przewodniczący rady miejskiej w Elblągu Antoni Czyżyk podkreślał, że to, co stało się po pożarze hali nr 20, jest jedną z najtragiczniejszych kart w historii Elbląga. – Nikt nie przypuszczał, jak tragiczne żniwo zostanie zebrane, jak bardzo zmieni się życie wielu rodzin. Ten pożar był tylko pretekstem dla reżimu stalinowskiego do swoistego pokazu siły i okrucieństwa – wspominał. Podczas oficjalnych obchodów 74. rocznicy sprawy elbląskiej odsłonięto mural upamiętniający ofiary tej tragedii. Malowidło znajduje się na garażach w pobliżu zakładów, które w świadomości mieszkańców nawet do dziś funkcjonują jako ZAMECH.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się