Relacja uczestnika 47. Europejskich Spotkaniach Młodych Taizé, które odbyły się w Tallinnie.
Relacja Patryka Szmita, który wraz z grupą młodzieży Diecezji Elbląskiej uczestniczył w 47. Europejskich Spotkaniach Młodych Taizé, które odbyły się w Tallinnie.
"Wyjazd do Tallina był dla mnie dużą niewiadomą. Pierwszy od lat wyjazd za granicę, pierwsze tak spore otwarte wydarzenie chrześcijańskie, pierwsza styczność z tak liczną młodzieżą z całego świata.
Dawał on jednak nadzieję na niezapomniane przeżycia, a takie właśnie były. Bariera językowa nie okazała się dużym problemem, gdyż zarówno Estończycy, jak i młodzież z Europy i reszty świata okazała się świetnie posługiwać nieobcym mi językiem angielskim, a w Estonii niejednokrotnie spotykaliśmy również naszych polskich przyjaciół. Dzięki temu udało mi się nawiązać wiele rozmów o wierze oraz zapoznać z historią Estonii, częściowo tożsamą polskiej z uwagi na radzieckich okupantów.
Obraz tysięcy młodych zebranych w jednym miejscu w trakcie modlitw wieczornych okazał się bardzo podnoszący na duchu, a fakt, że i Polacy, i Słoweńcy, i Chorwaci, i Francuzi, i Chińczycy (i nie tylko) otwarcie dzielą się swoją wiarą i spotkaniem z żywym Bogiem, ukazał mi wprost prawdziwych pielgrzymów nadziei.
Mimo wszystko w tym czasie dostrzegłem sporo różnic. Młodzież chrześcijańska bowiem to nie tylko katolicy, a i wrażliwość w kwestii wiary nie jest u każdej osoby identyczna. Nie spodziewałem się jednak tak wielkiej jedności, gotowości do pomocy i radości wypływającej z serc uczestników spotkania Taizé. Szczególnie łączące były wspólne śpiewy w różnych językach, które w śpiewnikach były tłumaczone, aby każdy mógł je zrozumieć. Te krótkie fragmenty z Pisma, śpiewane przy akompaniamencie ciepło brzmiącej gitary i wyciszającego fletu, pomagały nie tylko mi kontemplować Boga oraz rozważać wydarzenia przeżyte w ciągu tych kilku dni.
Wyjątkowy był również sam Tallin, który okazał się bardzo czystym miastem, z zapierającą dech w piersiach starówką. Port oraz bliska obecność morza sprawiała, że czułem się prawie jak w domu, trochę przypominając nasze Trójmiasto. Czuć jednak było wysunięcie na północ; dzień był trochę krótszy niż w Polsce, a miasto jak gdyby mniej kolorowe, co jednak miało swój charakterystyczny klimat.
W tym wszystkim pomogli oczywiście przyjaciele, którym bardzo jestem wdzięczny za ten czas. Dzięki przyjaciołom ani bariera językowa, ani niepewność co do dojazdu do czy z centrum miasta, ani potencjalnie doskwierająca komuś samotność nie stały się faktem, a faktem jest, że spotkanie to połączyło i nas samych, i całą wspólnotę modlącą się w ostatnich dniach grudnia w Tallinie".