Bitwa o parasole

Łukasz Sianożęcki

Narzucanie restauratorom, jakiego koloru parasole mogą ustawić przed swoimi lokalami, to chyba przesada.

Bitwa o parasole

Elbląscy urzędnicy zapowiedzieli, że w związku ze zwalczaniem samowoli reklamowej na ulicach starego miasta, nakażą restauratorom wprowadzenie... jednolitych parasoli w ich ogródkach.

Idea zwalczania kolorowych neonów, którymi obwieszone są kamieniczki na starówce jest jak najbardziej słuszna. Władze wielu polskich miast już zdecydowały, że będą chronić przestrzeń miejską przed mrugającą pstrokacizną.

Podobnie rzecz się ma w Elblągu. Remontowana z dużym wyczuciem i gustem starówka, odzyskuje niegdysiejszy blask. Wszystkie powstające na niej budynki także wydają się być przemyślane i subtelnie wkomponowują się w całość. Reklam na fasadach jest również dużo mniej, a większość nie razi oczu. Tu więc należą się pochwały naszym urzędnikom.

Ale żeby narzucać restauratorom, jaki kolor parasoli mają umieszczać przed swoimi lokalami, to już chyba przesada.

- Jakiż piękny będzie widok z wieży targowej, kiedy będą się pod nią rozpościerały jednolite, beżowe kapelusze - mówią zwolennicy rozwiązania.

Ja nie wiem, czy w imię ujednolicenia krajobrazu, trzeba posuwać się do aż tak mocnego ograniczania wolności.

Jeśli bowiem iść dalej tym tokiem rozumowania, również turyści odwiedzający elbląską starówkę w bardzo słoneczne lub deszczowe dni powinni nosić nad głowami beżowe parasole. Byłoby dobrze, gdyby - tak jak zachodzący na starówkę elblążanie - mieli beżowe ubrania.

A samochody na parkingach? Też powinny być beżowe. Kolorowe nie powinny być wpuszczane do centrum miasta.

Rozumiem, co chcą osiągnąć elbląscy urzędnicy. Ale metoda, którą wybrali, chyba nie jest najlepsza.