Klęska referendum

ŁS

publikacja 07.09.2015 12:11

Przy całej otoczce tych głosowań, nie dziwi, że obywatele zostali w domach.

Klęska referendum Zaledwie co trzynasty Polak wybrał się w niedzielę do lokalu wyborczego. Marcin Kowalik /Foto Gość

Zaledwie 8 proc. osób upoważnionych do głosowania w naszym mieście wzięło udział w referendum 6 września.

- To było do przewidzenia - uważa pani Henryka. - Tak naprawdę mało kto wiedział, o co w tym referendum chodziło. Pytania były nieprecyzyjne, a media w ogóle nie starały się wyjaśniać istoty tego głosowania - dodaje.

Pani Henryka nie poszła głosować. Nie dlatego, że nie rozumiała pytań, ale ze względu na sprzeciw wobec formy jego przeprowadzania. - Ogłoszenie tego referendum było kampanijną zagrywką, obliczoną na pozyskanie głosów. Tak naprawdę to nie miało nic zmienić w życiu obywateli - zauważa.

Zorganizowane przez byłego prezydenta RP Bronisława Komorowskiego głosownie dotyczyło naszej zgody na Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, zniesienie finansowania partii politycznych z budżetu państwa oraz rozstrzyganie niejasności przepisów na korzyść podatnika.

Według wstępnych danych w Elblągu za JOW-ami było 5867 osób, przeciw - 1620. Za utrzymaniem finansowania działalności partii politycznych z budżetu państwa było 1168 osób, przeciw - 6342. Natomiast za kwestią podatkowej korzyści dla obywatela było 7170 osób, przeciw - 320.

Wyniki referendum nie są jednak wiążące, bo do urn poszła mniej niż połowa uprawnionych do głosowania.

W całym kraju frekwencja wyniosła zaledwie 7,48 procent. Elbląg na tym tle wypadł tylko nieco lepiej, bo do urn poszło 7,96 proc. wyborców.

Przeprowadzenie ogólnopolskiego głosowania kosztowało Polaków ok. 100 mln zł.