Dobro dzieci przede wszystkim

łs

publikacja 25.11.2015 18:07

To katolickie przedszkole miało nie istnieć. Dziś rozpoczęło 10. rok swojej działalności.

Dobro dzieci przede wszystkim Elbląg, 25.11.2015, uroczystości 10-lecia przedszkola im. bł. Franciszki Siedliskiej Łukasz Sianożęcki /Foto Gość

Mszą Świętą oraz artystyczną prezentacją życiorysu swojej patronki Niepubliczne Przedszkole im. bł. Franciszki Siedliskiej w Elblągu zainaugurowało 10 rok swojej działalności.

- Nie chcieliśmy aby ten jubileusz zamknął się w jednorazowym przedsięwzięciu. Dlatego rozpoczynając od dnia wspomnienia błogosławionej Franciszki Siedliskiej, regularnie co miesiąc będziemy celebrować to niezwykłe wydarzenie - mówi wyjaśnia Jolanta Parasiak, prezes Stowarzyszenia Rodziców, które kieruje przedszkolem.

Jak podkreślają rodzice i wychowawcy, jest co świętować. Jeszcze bowiem prawie dekadę temu ta placówka miała nie istnieć.

Wcześniej działało ono jak przedszkole katolickie prowadzone przez siostry Nazaretanki. Niestety kwestie finansowo-lokalowe zagroziły dalszemu funkcjonowaniu.

- Wówczas zapadła już nawet decyzja o jego likwidacji - wspomina Iwona Grabowska, wychowawczyni. - Gdyby nie ta decyzja tak naprawdę dziś świętowalibyśmy 20-lecie naszego istnienia, a nie o dziesięć lat mniej - zauważa.

Na likwidację nie zgodzili się jednak rodzice. - Wszyscy stanęliśmy zjednoczeni, że nie możemy do tego dopuścić - wspomina z kolei Beata Dziąbkowska, z przedszkolem, jak mówi, jest związana od samego jego początku.

- Te dni oznaczały wówczas być albo nie być, dla naszego przedszkola - dodaje pani Iwona. Decyzje zapadały więc bardzo szybko, jednak wśród wszystkich panowała zgoda. Wszyscy wspólnie debatowali długie godziny, zastanawiając się co można w tej sprawie zrobić. Swoje wsparcie z dziedzin zawodowych zaoferowali m.in. rodzice-prawnicy. Zebrania i dyskusje następowały jedne po drugich. - Światło tutaj paliło się od rana do nocy, a często także i przez całą dobę - wspominają rodzice i wychowawcy.

A jednak nikt wówczas nie zdecydował się na zabranie dziecka do innego przedszkola. - W tym gorącym czasie, kiedy nikt tak naprawdę nie wiedział co zdarzy się od września, żaden z rodziców nie rozglądał się za innym przedszkolem. Żadna z koleżanek nie szukała innej pracy - zwraca uwagę na solidarność wszystkich przyjaciół przedszkola pani Iwona.

Rodzice zgodnie stwierdzili, że nie może być tak, że takie miasto jak Elbląg nie ma przedszkola katolickiego. Pierwszą decyzją, która miała pozwolić na dalsze funkcjonowanie placówki, było założenie stowarzyszenia, które nią pokieruje.

Stowarzyszenie wzięło kredyt i stanęło do przetargu, o zakup budynku przedszkola. Niestety przetarg ten został przegrany, z wierzycielami posesji, na której się znajdowało. - Wówczas wydawało się, że wszystko jest przegrane - wspomina pani Jolanta. Nadzieja w rodzicach zaczęła gasnąć.

- Po kolejnej całonocnej naradzie doszliśmy jednak do wniosku, że przecież ci wierzyciele to również ludzie, z którymi można się jakoś porozumieć - mówi pani prezes.

I rzeczywiście tak się stało. Zwycięzcy przetargu poinformowali, że zależy im na jak największych profitach, a stowarzyszenie, podkreśliło, że chodzi o dobro dzieci. Ostatecznie udało się uzgodnić, że część posesji, na której znajduje się budynek przedszkola, znajduje się w zasięgu finansowym stowarzyszenia, a wierzyciele zadowolą się zaoferowaną kwotą.

- To był prawdziwy cud. Wówczas nawet w lokalnym dzienniku pojawił się artykuł o takim właśnie tytule "A może zdarzy się cud..." i tak to właśnie z perspektywy czasu oceniamy - dodaje pani Jolanta.

- To było 10 trudnych, ale bardzo inspirujących lat - zauważa Izabela Zwierzyńska, która również zasiada we władzach stowarzyszenia. - Widzimy, że te wszystkie kłody, które trafiały pod nasze nogi, sprawiły to, że się wspaniale rozwinęliśmy - dodaje pani Izabela, i podkreśla, że to co dziś można zobaczyć w przedszkolu, jeszcze 10 lat temu było nie do wyobrażenia.

Pomimo tych wszystkich trudności i przeszkód jakie wyrastały na drodze placówki, rodzice podkreślają, że za nic nie zamieniliby jej na inną. - Tu jest naprawdę cudowna atmosfera. Cały personel kocha dzieci. One zaś nigdy się tu nie nudzą i wspaniale się rozwijają - podkreśla pani Ziemińska, która posłała do "Franciszki", już dwójkę swoich dzieci.

Wszyscy zaś są w nim jedną wielką rodziną. - Zawsze możemy liczyć na wzajemną pomoc, robimy dla przedszkola co w naszej mocy, przynosimy do niego co tylko jest potrzebne - mówi Beata Samul. Jednak na tym zaangażowanie rodziców się nie kończy. - Występujemy również w przedstawieniach, przygotowywanych przez przedszkole - śmieje się Katarzyna Kaczyńska. - Nie tylko więc jest to praca. Ale również zabawa i wielka radość - podsumowuje pani Katarzyna.

Jedno, co się przez lata nie zmieniło, to fakt, że światło w przedszkolu nie gaśnie do późnych godzin nocnych. - O której godzinie nie przejeżdżałabym obok, tu wciąż w okienku jest jasno - mówi pani Beata. - Dobro naszych dzieci jest ważniejsze niż sen - śmieje się pani prezes.