Miasto z kulturalnymi ambicjami

łs

publikacja 10.05.2016 19:30

Należy przestać patrzeć na kulturę jako koszt, ale bardziej jako na inwestycję.

Miasto z kulturalnymi ambicjami Elbląg, 10.05.2016, V Elbląskie Forum Kulturoznawcze Łukasz Sianożęcki /Foto Gość

Elbląg od lat ma ambicje, aby być miastem kojarzonym z kulturą. Władze miejskie i urzędnicy odpowiedzialni za kulturę chcieliby nawiązać do przełomu lat 60. i 70., kiedy Elbląg w Polsce rozsławiało Biennale Form Przestrzennych.

Wprawdzie w tym rozsławianiu miasta duża była zasługa władz PRL, które z dużym zaangażowaniem propagowały ideę mariażu sztuki i przemysłu, nie ulega jednak wątpliwości, że w tym czasie była to marka szeroko znana.

Dziś wydaje się, że ludzie odpowiedzialni za kulturę w mieście będą szukać rozwiązania, które choć w pewnym stopniu nawiąże do ówczesnej rozpoznawalności miasta. Może o tym świadczyć powołanie przez prezydenta Elbląga Witolda Wróblewskiego w miejsce trzeciego wiceprezydenta doradcy ds. edukacji i kultury.

Szansą dla znalezienia odpowiedzi na ten problem może być także Elbląskie Forum Kulturoznawcze. 10 maja odbyło się ono już po raz piąty. - Przede wszystkim należy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy da się wszechobecną płytką celebrację zastąpić prawdziwą kulturą - mówił w czasie forum dr hab. Mirosław Grewiński.

I choć oferta kulturalna naszego miasta wydaje się z każdym rokiem coraz bogatsza, z dostępem do wartościowych wydarzeń nie zawsze jest łatwo. - Staram się regularnie korzystać z tego, co w tej materii proponuje nasze miasto - mówi pani Leokadia. Niestety, jako emerytkę odstrasza ją najczęściej cena interesujących wydarzeń. - Czasem jest tak, że chciałabym obejrzeć jakąś sztukę w teatrze, posłuchać występu Elbląskiej Orkiestry Kameralnej czy zobaczyć wystawę, ale, niestety, ze względu na ceny biletów muszę wybierać tylko jedno z nich, a czasem w ogóle rezygnować - mówi.

Młodsi mieszkańcy narzekają nie tylko na ceny, ale również na rodzaj promowanej w mieście kultury. - Moim zdaniem, panuje u nas straszny rozdźwięk.  Jest dużo prostej rozrywki i jest kultura wysoka. Nie ma nic pomiędzy - ocenia Eryk. Jego zdaniem, "popkultura w stylowym wydaniu" byłaby w mieście mile widziana.

Czy istnieje więc szansa, aby Elbląg kojarzył się przede wszystkim z kulturą?

W zgodnej opinii ekspertów, aby ta dziedzina funkcjonowała w regionie prawidłowo, musi się zgrać wiele czynników, a proces ten jest długofalowy. - Chodzi o to, aby działać tu wielosektorowo - uważa dr Grewiński. Zgodnie muszą więc współpracować w tej materii zarówno instytucje państwowe, organizacje pozarządowe i podmioty nieformalne. - Jest cała masa niedocenianych instytucji, które robią dużo dobrego dla społeczeństwa - podkreśla.

- Efekty takich działań widać jednak dopiero po kilku latach - zaznacza dr Zina Jarmoszuk, dyrektor Departamentu Mecenatu Państwa w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Jak zwracał uwagę dr Grewiński, przede wszystkim należy jednak skończyć z myśleniem, które jest nieobce tym wszystkim środowiskom. - Należy przestać patrzeć na kulturę jako koszt, ale bardziej jako na inwestycję - mówił.

I to właśnie od działań w regionie zależy przede wszystkim, jak będzie postrzegana tamtejsza kultura. - Jest tak pomimo tego, że państwo, władze centralne wciąż chcą odgrywać dominującą rolę w sferze kultury - podkreślał dr Jamroszuk. - Należy więc odpowiedzieć sobie na pytanie, jak połączyć we współpracy społeczności artystów, dyrektorów i urzędników, a jednocześnie nie zagubić tożsamości tych podmiotów - zastanawiał się dr hab. Arkadiusz Karwacki, socjolog. Jak mówił, dobra współpraca pomiędzy administracją publiczną, samorządem i instytucjami kultury jest niezbędna.

Aby jednak było to możliwe, te poszczególne jednostki nie mogą być ze sobą w konflikcie. - Bardzo często jednak jest tak, że patrzą one na siebie nie jak na partnerów, ale jak na wrogów - przyznają zgodnie eksperci. - Do tych konfliktów prowadzi np. duża niepewność w pozyskiwaniu pieniędzy - stwierdza dr Karwacki. Uważa, że instytucje kultury nie tylko cierpią na stały brak pieniędzy, ale także np. nieczytelny ich podział. - W wielu z nich decyzje są upolityczniane, panuje kolesiostwo - podkreśla.

- Wśród wielu urzędników kultury obserwowany jest również kompleks "kierowcy PKS-u" - podkreślał z kolei prof. Tomasz Szlendak, dyrektor Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Przyjmują oni postawę typu "teraz ja wam pokażę, kogo wpuszczę i komu sprzedam bilet" - dodaje. Jak mówi, czują się oni "lokalnymi wodzami", którzy decydują o obrazie kultury w regionie.

Te wszystkie wskazane bolączki dotyczą także Elbląga. A miasto, które ma ambicje bycia kojarzonym z kulturą, musi z nimi jak najostrzej walczyć.