Dziewczyna z „Baszty” opowiada

Łukasz Sianożęcki

|

Gość Elbląski 21/2016

publikacja 19.05.2016 00:00

Kiedy ich transport wjechał 29 września 
1944 roku do obozu, więźniowie przecierali oczy ze zdumienia. – Był to jedyny przypadek, że przywieziono tu 40 dziewcząt 
w pełnym umundurowaniu – opowiadał Piotr Tarnowski, dyrektor muzeum w Sztutowie.

Młodzi również pamiętają. Historie obozowe przemawiają
do kolejnych pokoleń. Młodzi również pamiętają. Historie obozowe przemawiają
do kolejnych pokoleń.
Łukasz Sianożęcki /Foto Gość

Były to dziewczęta, które wcześniej walczyły w powstaniu warszawskim, miały więc na głowach wojskowe czapki, a na ramionach powstańcze opaski – opowiadał dyrektor. Jak zaznaczył, trafiły one do KL Stutthof z pogwałceniem wszystkich konwencji międzynarodowych i ustaleń.
– Tuż po upadku powstania na Fortach Mokotowskich zostaliśmy powiadomieni, że na mocy kapitulacji uzyskaliśmy prawa jeńców wojennych – opowiadała Maria Kowalska, jedna z przywiezionych wówczas do Sztutowa warszawskich sanitariuszek.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.