Osiołek Matki Bożej

Łukasz Sianożęcki Łukasz Sianożęcki

publikacja 26.07.2016 17:40

Wyruszył w pieszą pielgrzymkę z Kazania do Berlina. Dziś na jego trasie znalazł się Elbląg.

Osiołek Matki Bożej Elbląg, 26.07.2016, Wojciech Jakowiec prezentuje ikonę Matki Bożej Kazańskiej Łukasz Sianożęcki /Foto Gość

Nazywają się "Pielgrzymi Miłosierdzia". 13 maja, dokładnie rok przed 100. rocznicą objawień w Fatimie, rozpoczęli z trzech miast pieszą pielgrzymkę w intencji przebłagania za grzechy świata. Wyruszyli z Kazania, Damaszku i Fatimy, a ich celem jest Berlin.

Wojciech Jakowiec, który wyszedł w trasę z rosyjskiego miasta, 26 lipca zawitał do Elbląga. - Elbląg od początku był na planie mojej trasy, ale wizyta w waszym mieście wyglądała nieco inaczej niż to sobie wyobrażałem - opowiada.

Jak mówi, jego celem na ten dzień był kościół Miłosierdzia Bożego w Elblągu. - Pan ma jednak swoje plany. Gdzieś w okolicach Młynar podjechał do mnie chłopak na rowerze i przez kilka kilometrów rozmawialiśmy - Wojtek opowiedział mu o swojej pielgrzymce i gdzie do Elbląga zamierza się udać. - Wtedy on mi powiedział, że koniecznie muszę pójść do Stagniewa, gdzie jest Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej i gdzie akurat odbywają się nabożeństwa ku Jej czci. Jak mówi, posłuchał tej rady.

Gdy kilka kilometrów dalej zobaczył tabliczkę wskazującą skręt na Stagniewo ani chwili się nie wahał, żeby zboczyć z zaplanowanej trasy. - Fatima jest nam wszystkim bardzo bliska, zwłaszcza, że w czasie tej pielgrzymki, mój przyjaciel Grzegorz właśnie z tego miasta wyszedł - zauważa.

W Stagniewie po nabożeństwie Wojciech został zaproszony przez księdza biskupa Józefa Wysockiego na kolację. - Nakarmili mnie, dali nocleg, a potem pyszne śniadanie i coś na drogę.

Hasłem tegorocznej pielgrzymki są w związku z Rokiem Miłosierdzia słowa z modlitwy św. siostry Faustyny: "Zmiłuj się nad nami i nad całym światem."

- Naszą główną misją jest głoszenie idei cywilizacji miłości Jana Pawła II - objaśnia cel pielgrzymowania Wojtek. Pielgrzymi zmierzają do stolicy Niemiec, gdyż jak mówią jest to obecnie centrum wydarzeń politycznych Starego Kontynentu. Trasę ich pielgrzymowania wyznacza na mapie symbol krzyża. - Nasz cel chcemy osiągnąć 15 sierpnia, w Święto Wniebowzięcia Matki Bożej - dodaje.

To co jeszcze ich łączy to fakt, że każdy z pielgrzymów niesie ikonę Matki Boskiej Kazańskiej. Trzy ikony specjalnie na ten cel napisał ikonograf z Ukrainy, Serhij Chygryk.

- W mojej ocenie Matka Boża w tym wizerunku łączy ze sobą katolicyzm i prawosławie, Wschód i Zachód i w ogóle wszystkich ludzi ze sobą, pokazując jak wszystkie nasze podziały są bezsensowne - tłumaczy. A cała pielgrzymka pokazuje jak bardzo Matka Boża łączy. - Najważniejszy rosyjski wizerunek Maryi, napisany w ikonie przez Ukraińca, niosą go Polacy i idą do stolicy Niemiec - wylicza Wojtek.

Obok ikony pielgrzymi niosą również sformułowane przez papieża Jana Pawła II ideały cywilizacji miłości, spisane w czterech punktach: "Człowiek przed rzeczą", "Etyka przed techniką", "Być przed mieć" i "Miłosierdzie przed sprawiedliwością". Na osobnych kartkach niosą również powierzone im intencje. Tych zaś prawie każdego dnia przybywa.

Choć większość trasy "Pielgrzymi Miłosierdzia" pokonują w pojedynkę, bardzo często zdarza się, że ktoś przyłącza się do nich i towarzyszy przez kilka, bądź kilkanaście dni. - Do mnie na przykład na granicy łotewskiej dołączył Krzysztof, który szedł ze mną aż do Wilna i był dla mnie ogromnym wsparciem - opowiada. Przez Polskę dotąd Wojciech szedł sam, ale być może wkrótce w Gdańsku dołączy do niego kolejna osoba.

- Być może dołączy jeszcze Ania ze Szczecina, może również Józef z Poznania, który trzy lata temu przeszedł odcinek gdy robiliśmy pętlę Świętej Faustyny, przez m.in. Kijów, Moskwę, Katyń i Wilno - dodaje. O tej ostatniej podróży opowiada film "Pielgrzym". Premiera tego filmu dokumentalnego odbędzie się na ŚDM w Krakowie w Kinie "Kijów” 26 lipca o godz. 20.00.

Choć Wojtek ma przed sobą jeszcze sporo kilometrów po raz kolejny postanawia zboczyć z trasy i wstąpić do redakcji "Gościa Elbląskiego" i opowiedzieć jak wygląda jego pielgrzymowanie w praktyce. Pierwsze pytanie, które naturalnie się nasuwa to kwestia noclegu, których na przestrzeni 3000 kilometrów i trzech miesięcy nie da się zaplanować.

- Każdy z nas ma ze sobą plecak, w którym niesiemy ze sobą namiot, ale oczywiście staramy się go jak najrzadziej używać - odpowiada. Wyjaśnia, że po nocy namiot zawsze jest mokry, nawet jeśli nie pada, a niesienie dodatkowych kilogramów to nic przyjemnego. - A takim wypadku np. często szukamy jakiegoś pustostanu i tam rozbijamy namiot. Dach zawsze lepiej uchroni przed deszczem - dodaje.

Bardzo często korzystają z gościnności miejscowych czy księży, tak jak np. w Elblągu. - Pod Oleckiem również spotkałem miejscowego. Szliśmy razem, rozmawiając przez kilka kilometrów, potem zaś zaprosił mnie na nocleg w swoim gospodarstwie agroturystycznym - opowiada. Mówi, że Pan Bóg stawia mnóstwo wspaniałych ludzi na jego drodze, co czyni pielgrzymowanie łatwiejszym.

Wojtek stara się utrzymywać też pewien rytm wędrowania. - Nie liczę wprawdzie ile muszę przejść każdego dnia, ale mamy takie powiedzenie: "tysiąc w miesiąc", wtedy to jest dobre tempo, ok. 36 kilometrów dziennie. Czasem przejdzie się jednak 50, a innego dnia nogi odmawiają posłuszeństwa i przejdzie się ledwo 25 kilometrów - wylicza.

- Ale nie ważne jest gdzie się nocuje, i ile kilometrów przejdzie się jednego dnia. Ważne jest tylko, aby osiołek doniósł Matkę Bożą do Berlina - Wojtek uśmiecha się tajemniczo. - Bo właśnie ta pielgrzymka dała mi olbrzymią świadomość, że jestem takim osiołkiem, na którym Matka Boża ma do tej stolicy Niemiec dojechać - dodaje.

Wojciech Jakowiec o sobie Osiołek Matki Bożej   Wojtek w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej i Jana Pawła II w Elblągu-Stagniewie Łukasz Sianożęcki /Foto Gość

Nazywam się Wojtek Jakowiec. Co przede mną, wiecie, a co za mną…? Tak, to dobre pytanie. 

4 maja 2007 r. wyszedłem z więzienia na wolność po 9 latach i trzech miesiącach odsiadki. Prosto spod bramy Zakładu Karnego w Nowogardzie poszedłem w swoją pierwszą samotną pielgrzymkę do Lichenia.

Dwa lata później, w drugą rocznicę wyjścia na wolność, poszedłem z parafii p.w. Matki Boskiej Ostrobramskiej w Szczecinie, parafii mojego dzieciństwa, Pierwszej Komunii Świętej i chrztu do polskiej Ostrej Bramy, czyli do sanktuarium w Skarżysku-Kamiennej.

Rok później pielgrzymowałem już do tej historycznej Ostrej Bramy w Wilnie, także z parafii MBO przy ul. Słowiczej w Szczecinie.