Głębokie dusze

Łukasz Sianożęcki Łukasz Sianożęcki

publikacja 07.10.2016 13:30

Katolik to nie wypacykowany goguś. Grzeczny i poukładany, nijaki człowiek. Katolik to... Mężczyzna Boga.

Głębokie dusze Mężczyźni Boga - logo arch. Mężczyzn Boga

- Mężczyźni Boga to są normalni faceci - mówi Janusz Kaluta, lider wspólnoty o tej właśnie nazwie. - Ale są to faceci, którym coś nie do końca pasuje w zewnętrznym postrzeganiu Kościoła - dodaje. Jak mówi chodzi o pewne standardy jakie wykształciły się wśród wielu wierzących. - Tzn. chodzimy sobie raz w tygodniu na Mszę Świętą i to wszystko. I jeszcze nazywamy siebie katolikami.

Mężczyźni Boga powstali także jako reakcja na coraz bardziej zauważalną tendencję do powstawania "Kościoła żeńsko-katolickiego". - Coraz częściej okazuje się, że mężczyzna nie pasuje do tego obrazka. A przecież też jesteśmy w Kościele i chcemy być w nim obecni.

- Bycie Mężczyzną Boga to również odkrywanie swojej misji jako mężczyzny postawionego na tym świecie z bardzo konkretnymi zadaniami - wyjaśnia Janusz. - A dzisiejszy świat chce nam to po prostu zasłonić.

- Próbuje się zasłonić to jakim naprawdę jest mężczyzna - dodaje Krzysztof Ciuła. - Dziś stara się nam wmówić, że mężczyzna powinien być łagodny, wręcz zniewieściały. Z mediów dostajemy obraz mężczyzny - wypacykowanego gogusia, którego jedynym pragnieniem jest błyszczeć w świetle fleszy.

- Żyjemy w czasach gdzie znany festiwal muzyczny wygrywa kobieta z brodą, a reprezentantem naszego kraju jest mężczyzna, który wygląda i zachowuje się jak kobieta - zauważa ze smutkiem K. Ciuła. - I taki obraz mężczyzny serwuje się naszym dzieciom. Więc bez ruchu, który pokazuje, że mężczyzna ma być mężczyzną, jaka przyszłość nas czeka? - pyta.

Mężczyźni Boga powstali w 2006 roku. - Chociaż wcale nie było takiego zamiaru - opowiada Andrzej Michalczyk, jeden z założycieli wspólnoty. - To nie było tak, że usiadło czterech i mówią: teraz zakładamy stowarzyszenie. Bo i nie o to chodziło.

Grupa narodziła się samoistnie. - Pewnego razu spotkało się nas kilku facetów działających w różnych przykościelnych wspólnotach. Okazało się, że w podobnym czasie nam wszystkim wpadła w ręce książka pt. "Dzikie serce" - wspomina A. Michalczyk. - I na tym spotkaniu padło takie zdanie, że "wierzący mężczyzna to taki grzeczny facet". A my przecież nie lubimy być jacyś wyjątkowo grzeczni, poukładani, nijacy. Więc zaczęliśmy coraz więcej rozmawiać o tej książce i spotykać się częściej.

A kto może należeć do Mężczyzn Boga? - Każdy. Nigdy nie stawialiśmy żadnych kryteriów, ani wymogów czy granic. Jedynym wyznacznikiem jest to, aby chodzić na spotkania - mówi Janusz. Można angażować się w mniejszym stopniu, chodząc jedynie na spotkania ogólne, ale również istnieje możliwość głębszej formacji duchowej i uczestnictwa w spotkaniach w mniejszych grupach.

- Porównując Mężczyzn Boga do innych wspólnot to jesteśmy, w mojej ocenie, bardzo otwarci - zauważa Krzysztof. - I moim zdaniem jest to powód do chluby, bo nawet mężczyźni, którzy mają życie nie do końca "poukładane", odnajdują się u nas. Wszyscy są akceptowani i wysłuchiwani, i może dzięki temu, w przyszłości będzie łatwiej im to życie poukładać.

- Trafiają do nas chłopaki mocno poszarpani przez życie. Także poprzez nieumiejętność odnalezienia się w Kościele i w życiu - mówi lider wspólnoty. - Dlatego często lądują na pewnych poboczach i bardzo trudno jest im gdziekolwiek się odnaleźć, nie mówiąc już o wejściu w Kościół. Ale takie pragnienia w ich wnętrzach są. Pragnienia, aby odnaleźć samych siebie. I choć trwa to długo i jest to powolny proces, to widzimy jak bardzo się starają i wtedy dociera do nas, że warto robić to co robimy.

- Wciąż także jestem zadziwiony tą naszą grupą - mówi A. Michalczyk. - Tu zobaczyłem jak głębokie dusze mogą mieć faceci. Obaliło to wszystkie stereotypy na temat mężczyzn jakie można np. poznać w zdominowanych przez kobiety wspólnotach.

Bo mężczyźni są inni i potrzebują nieco innej drogi, aby kroczyć do Boga. - Bez względu na to czy mamy osiemnaście lat, jak najmłodsi członkowie naszej grupy, czy ponad siedemdziesiąt, jak inni - wskazuje założyciel. - A mimo to zawsze dobrze się dogadujemy.

Z drugiej strony czasem w grupie zdarza się i pokłócić, jeśli rozmowy dotyczą naprawdę ważkich spraw. - Ale pozwalamy sobie na to - mówi Andrzej. - Bo zdajemy sobie sprawę, że mężczyzna jest dynamiczny i taka jest jego natura. To, że facet czasem wybuchnie nie oznacza wcale, że jest chamem tylko, że jest facetem. Święty Piotr i święty Paweł też tacy byli i w tych postaciach, ja przynajmniej, staram się przeglądać.

Duży nacisk w grupie kładziony jest także na aspekt rodziny. - Jeżeli jestem mężem, to przede wszystkim jestem odpowiedzialny za to co dzieje się w domu - mówi lider. - Wspólnota jako taka ma mi w tym tylko pomagać. Jeżeli ona miałaby ingerować w życie codzienne, w taki sposób, że wytrąca nam pewne rzeczy z rąk, czyli zamiast polepszać moje relacje z żoną to się pogarszają, to nie ma na to zgody.

- Nasza grupa nie odrywa mężów od żon - podkreśla Krzysztof. - Ty masz być lepszy w miejscu, w którym cię Pan Bóg postawił. I dajemy tę płaszczyznę rozwoju, ale nie po to, aby żona mówiła: "zdecyduj się, albo grupa męska, albo małżeństwo". Nie! Ty masz się rozwijać w małżeństwie i rodzicielstwie, a u nas masz się jedynie uczyć zaufania do Pana Boga.

Grupa organizuje również całkowicie otwarte spotkania, na które można przyjść i przyjrzeć się jak wygląda ta wspólnota. - Trafiają do nas mężczyźni, którzy w jakiś sposób szukają poukładania swoich męskich spraw i pewnych niedostatków, np. w relacjach z ojcem, i jakoś inaczej chcą się modlić - zwraca uwagę Andrzej. - Ale jest to tylko kilka motywów z setek jakie mogą kierować mężczyznami, którzy chcą do nas przyjść. Ale serdecznie zapraszamy!

- My nie moralizujemy nikogo. Nie mówimy jak trzeba żyć, tylko pokazujemy jak żyć można i jak warto - podsumowuje Janusz.