Złote lata salezjanów

Łukasz Sianożęcki Łukasz Sianożęcki

publikacja 29.01.2017 14:00

Uroczystą Mszą Świętą oraz koncertem chóru Redmeptoris rozpoczęto w Tolkmicku świętowanie 50-lecia obecności Towarzystwa św. Franciszka Salezego na tych ziemiach.

Złote lata salezjanów Tolkmicko, 29.01.2016, Obchody 50-lecia obecności salezjanów na ziemi tolkmickiej Łukasz Sianożęcki /Foto Gość

- Pamiętam praktycznie wszystkich księży, w tym pierwszego salezjańskiego proboszcza naszej parafii ks. Stanisława Borzęckiego - mówi Emilia Różańska. Ks. Stanisław przyjechał do Tolkmicka już 26 stycznia 1967 roku, choć oficjalnie pod zarząd Towarzystwo Salezjańskie przejęło miejscową parafię dwa dni później.

- Co tu dużo mówić. To był bardzo dobry ksiądz - wspomina pani Emilia. Jak tylko się pojawił zaczął organizować wokół siebie ludzi, i jak przystało na salezjanina, od razu zaczął pracę z młodzieżą.

- Bardzo szybko nas do siebie przyciągnął. Pamiętam jak dziś organizowane przez niego jasełka. Takie tradycyjne, z chodzeniem od domu do domu. A za zebrane pieniądze wyjeżdżaliśmy na wycieczki np. do Zakopanego czy Częstochowy - wspomina pani Emilia.

Ksiądz Borzęcki pracował wówczas na parafii wraz z ks. Tadeuszem Wochem. Po nich przychodzili następni. W ciągu tych 50 lat w tolkmickiej parafii posługiwało w sumie 48 kapłanów.

- Z tym, że trzech pracowało u nas dwukrotnie. Najpierw przybyli jako wikariusze, później zaś na probostwo - wyjaśnia Daniela Bukowska. - Niektórzy odeszli już do Pana, inni pracują w różnych parafiach lub odpoczywają na emeryturze. Wszyscy oni jednak w jakiś sposóbzapisali się w naszej pamięci i życiu.

- W mojej pamięci szczególne miejsce zajmuje ks. Stanisław Kutwiński, który udzielał mi ślubu - uśmiecha się  Wiesława Charyton-Kozioł. Ks. Kutwiński był wikariuszem w Tolkmicku w latach 1978-82. - Wtedy proboszczem był ks. Tomasik, który kiedyś przyszedł do mnie i spytał, czy przyjmiemy w naszym domu młodzież, która ma odwiedzić Tolkmicko. Ksiądz proboszcz organizował wówczas zloty młodzieży i trzeba było tym ludziom zapewnić na noc dach nad głową. Niektórzy nocowali w stodole u pana Tomasika, niektórzy trafili do nas.

Salezjanie od lat organizują też zimowiska, ferie w mieście, wakacje oraz liczne wyjazdy. Tę karuzelę rozkręcił najbardziej ks. Andrzej Kurto.

- Kiedy moi synowie, dziś liczący już prawie 40 lat, wyjeżdżali do Wisły z księdzem Andrzejem. Wtedy spod kościoła ruszały trzy pełne autokary. A przecież Tolkmicko nie jest wielkim miastem - wspomina pani Wiesława.

Parafianki przyznają, że w tamtym czasie nie zawsze było stać, aby wysłać dzieci na podobne wycieczki. - A z salezjanami okazywało się, że te koszty są jakieś symboliczne i spokojnie mogłam posłać swoje dzieci.

Nawet jeśli jakiś kapłan przebywał krótko w tolkmickiej parafii, zostawił po sobie ślad. Tak jak np. ksiądz Krzysztof Felka, który posługiwał tylko jeden rok.

- Kiedy on prowadził różaniec, to nigdy przedtem, ani potem nie widziałam tylu dzieci w naszym kościele - wspomina z rozrzewnieniem pani Wiesława. Jak mówi ten kapłan przyciągał dzieci niczym magnes.

- I to nie raz czy dwa razy w tygodniu, ale codziennie przez cały październik świątynia się wypełniała - zauważa pani Emilia. - Ale jak on śpiewał ten różaniec. Z takim zaangażowaniem, aż do utraty głosu - uśmiecha się pani Wiesława.

Nieznikający uśmiech z twarzy to z kolei cecha księdza Marka Szymborskiego, który w Tolkmicku posługiwał w latach 2004-2009.

- Zapamiętałam go jako kapłana, który zawsze miał dla innych czas. Podszedł i porozmawiał z każdym. I wiem też, że miał brata bliźniaka. Również księdza, też salezjanina - wspomina E. Różańska.

Podobnych przypadków parafia zna jednak więcej. - Przez rok był u nas ksiądz Adam Homoncik, który dziś pracuje w Rzymie. W jego rodzinie było aż czterech braci księży - mówi D. Bukowska.

We wspomnieniach parafian powtarza się, że każdy z przybyłych kapłanów miał swój jakiś własny pomysł w realizacji posłania św. Jana Bosco.

- Ale w liczbie tych pomysłów nikt nie przebija księdza Sławka Szczodrowskiego - mówi pani Daniela. Ks. Szczodrowski był proboszczem parafii św. Jakuba w latach 2006-2015.

To typ kapłana, który nie potrafił usiedzieć na miejscu, cały czas myślał co nowego trzeba lub można zrobić.

- Jak na salezjanina dziewięć lat na jednej parafii to bardzo dużo, ale jak dla nas to za mało. Kiedy odchodził na placówkę w Warszawie było mnóstwo łez i wzruszenia - opowiadają parafianki.

Obchody 50-lecia obecności Towarzystwa św. Franciszka Salezego na ziemi tolkmickiej rozpoczęła 29 stycznia Msza św.

- Świętowanie rozciągamy jednak na cały rok - mówi ks. Józef Grochowski, obecny proboszcz. - Akcenty tego jubileuszu będą także obecne w czasie Dni Jakubowych oraz innych cyklicznych wydarzeń. Zakończenie zaś zaplanowaliśmy na 24 września. Na ten dzień zaprosiliśmy wszystkich salezjanów, którzy kiedykolwiek posługiwali w naszej parafii. Mam nadzieję, że zjawią się jak najliczniej - zaprasza kapłan.