To była sielska kraina

Łukasz Sianożęcki Łukasz Sianożęcki

publikacja 17.02.2017 11:00

Pani Marzanna odwiedziła Syrię tuż przed wybuchem wojny.

To była sielska kraina Syria, widok ze wzgórza na Palmyrę

Wojna w Syrii to przede wszystkim dramaty milionów ludzi, śmierć, przesiedlenia, ucieczki, wywózki. Ale to także zniszczenia jakich ten kraj nie doświadczył nigdy w swojej historii. – Na dzisiejszym spotkaniu chciałam państwu pokazać zdjęcia miejsc, których już nigdy w życiu nie odwiedzimy, gdyż po porostu zniknęły z powierzchni ziemi – mówiła Marzanna Skowrońska, elbląska podróżniczka, która Syrię odwiedziła tuż przed wybuchem tzw. arabskiej wiosny

Swoją podróż po krajach Bliskiego Wschodu odbyła w 2008 roku. Na jej trasie znalazły się także Liban, Izrael i Jordania. – Co ciekawe w tamtym czasie z tych krajów, najspokojniejsza była właśnie Syria. Można wręcz powiedzieć, że było tam sielsko, anielsko – opowiadała.

Jako porównanie wskazywała np. na miasta libańskie, w których wciąż stacjonowało mnóstwo oddziałów ONZ czy Izrael gdzie żołnierz z karabinem na ulicy to również normalny obraz. – Gdyby ktoś wówczas Syryjczykowi powiedział, że wkrótce wybuchnie w jego kraju wojna, pewnie popukałby się w czoło.

Niestety tak się stało. Syria stała się miejscem walk kilku stron. Oddziały rządowe ścierały się najpierw z rebeliantami, następnie do walk weszło również tzw. Państwo Islamskie(ISIS), swoje interesy próbowali tam rozgrywać także światowi liderzy. Tak jest do dziś. Krew przelewa się w takich miejsca jak Aleppo, Homs czy Damaszek.

Te miasta leżą dziś w gruzach, a wszystkie z nich znalazły się na ówczesnej trasie podróży pani Marzanny. – Np. Aleppo słynęło z dwóch rzeczy; cytadeli i bazaru. Bazaru, na którym, jak chwalili się mieszkańcy handel trwa nieprzerwanie od niemal 4000 lat – wspominała podróżniczka. – Dziś niestety nic z tego już nie ma. Handel został przerwany, wszystko jest zrównane z ziemią.

Innym przykładem jest miasto Homs, czyli miejsce wybuchu "arabskiej wiosny." – Wszyscy którzy odwiedzali to miasto oglądali słynne, starożytne koła młyńskie. Przetrwały one przynajmniej 1500 lat, lecz niestety ostatniego dżihadu nie przetrwały – zaznaczała ze smutkiem pani Marzanna.

Za tak szeroką skalę zniszczeń odpowiadają nie tylko działania wojenne. Część zabudowań, zwłaszcza zabytkowych czy kulturalnych jest niszczona celowo przez bojówki ISIS. – Tak było choćby w przypadku Palymry, gdzie radykalni wahabici za cel postanowili sobie, że z tych starożytnych ruin nie zostanie kamień na kamieniu.

– Czuję naprawdę głęboki smutek kiedy oglądam te zdjęcia "przed" i "po" – mówiła pani Teresa, uczestniczka spotkania. – To jest niewyobrażalne jak wiele zła tam się dokonało.

Panią Alinę poruszyły z kolei zdjęcia dzieci. – Na fotografiach pani Marzanny, wszystkie one są uśmiechnięte, radosne – zauważała. – Niestety na obrazach, które docierają do nas dziś z telewizji, dzieci mają zupełnie inne twarze.

– Żałuję, że nie zrobiłam większej ilości zdjęć, ale byłam przekonana, że będzie mi to dane zobaczyć jeszcze wiele razy. Niestety myliłam się – wspominała M. Skowrońska. Niektóre przeżycia są na szczęście wyjątkowo trwałe. – Tak choćby jest z miastem Malula. Tam dane było mi słyszeć język aramejski. Czyli język, którym posługiwał się Jezus Chrystus – dodawała. – Niezwykle przepiękna mowa i tak samo piękna jest odprawiana w niej liturgia. Coś niepowtarzalnego.