Helenka lubiła się śmiać

Łukasz Sianożęcki Łukasz Sianożęcki

publikacja 24.01.2018 10:30

Zaangażowanie, wielka pasja, a przy tym taka jak każdy z nas - wspominamy Helenę Kmieć.

Helenka lubiła się śmiać Libiąż, 19.02.2017. Pogrzeb Heleny Kmieć, wolontariuszki zamordowanej w Bolwii. Miłosz Kluba /Foto Gość

Dziś mija rok od śmierci Heleny Kmieć. 26-letnia wolontariuszka została zamordowana w Boliwii 24 stycznia 2017 roku. Tę niezwykłą dziewczynę mieli okazję poznać także członkowie elbląskiego Wolontariatu Misyjnego Salvator.

- Pierwszego naszego spotkania nie pamiętam dokładnie. Pewnie było to kilka lat temu na jakimś spotkaniu ogólnopolskim WMS. Helenka była dosyć charakterystyczną osobą, ponieważ była bardzo zaangażowana w zespół muzyczny WMS i na każdym spotkaniu była widoczna - opowiada Katarzyna Grabowska, wolontariuszka z Elbląga.

- Ja również miałem tę przyjemność poznać Helenkę. W wolontariacie działam od końca 2012 roku, a moim pierwszym spotkaniem ogólnopolskim było spotkanie w lutym 2013. Wtedy też po raz pierwszy ją spotkałem - wspomina Łukasz Werbowy, kolejny z członków elbląskiego WMS

Jak wspomina Łukasz, Helenka od zawsze była w wolontariacie muzyczną tzn. że obstawiała wraz z innymi w sposób praktycznie wszystkie punkty w czasie spotkań.

- A że byliśmy na tym spotkaniu z Dawidem (kolega ze szkolnej ławki), który również grał na gitarze, to niemalże od razu weszliśmy do jej grupy muzycznej - opowiada.

- A śpiewała i grała naprawdę pięknie - dodaje Kasia.

Łukasz mówi, że na początku scharakteryzował Helenkę jako osobę, która nie tylko jest utalentowana muzycznie, ale przede wszystkim jest bardzo otwarta na ludzi.

- Zaraz też przekonaliśmy się, że ma świetne, specyficzne poczucie humoru. W pamięci zostaje mi taki obraz, gdzie opowiadamy sobie żarty pasujące pod "czarny humor". Helenka bardzo lubiła się śmiać - mówi.

Jak mówią zgodnie elbląscy wolontariusze Helena potrafiła ogarnąć wiele rzeczy związanych z działalnością WMS-u.

- Był taki okres, w którym oboje byliśmy liderami różnych regionów, więc komunikowaliśmy się jako liderzy wszystkich regionów także na płaszczyźnie wymiany pomysłów co do działalności regionów - opowiada Ł. Werbowy.

- Zaangażowanie to cecha, która od początku bardzo mi do niej pasowała. Zaangażowanie w to, co robi. Nie pamiętam, czy była wtedy odpowiedzialna za prowadzenie tego zespołu muzycznego, ale uczestniczyła w nim z pasją i dało się odczuć, że całą sobą - dodaje K. Grabowska.

Drogi Helenki i Kasi związały się bardziej podczas wyjazdów misyjnych. - Wyjeżdżałam wtedy do Rumunii. A co ciekawe początkowo Helenka nie była z nami w grupie wyjazdowej - wspomina elbląska wolontariuszka.

W tamte wakacje Helena nie miała nigdzie wyjeżdżać na misje z powodu terminów egzaminów kolidujących z terminami wyjazdów.

- Gdy jednak przyjechaliśmy do Trzebini, gdzie przed naszym wyjazdem pomagaliśmy w remoncie naszego biura WMS, pojawiła się tam także Helenka i z dnia na dzień zdecydowała, że da radę pojechać na te misje z nami, tylko będzie musiała kilka dni szybciej wrócić - opowiada.

- Mieszkałyśmy nawet w jednym pokoju. Cały wyjazd ogółem wspominam wspaniale - opowiada Kasia. Jak mówi, wszyscy razem byli tam jedną ekipą, bardzo ze sobą zżyci, praktycznie jak rodzina.

- Te relacje utrzymywały się dalej i teraz jeszcze ten czas wspominam z uczuciem i uśmiechem na twarzy. Helenka dała się odczuć tam jako jedna z nas, po prostu. Bardzo ciepła, dobra osoba, pełna radości, pasji i talentów - wspomina Kasia.

A jaka była rzeczywiście? - Taka, jak opisują ją praktycznie wszyscy: normalna. Prawie zawsze radosna, zawsze potrafiła znaleźć czas na rozmowę. Często siedzieliśmy w kilka osób do późna w nocy w kaplicy i śpiewaliśmy. Zdarzało się, że ktoś, kto nie mógł zasnąć lub go obudziliśmy, przychodził nas "wygonić" - podsumowuje Łukasz.