Kwiaty były w lodówce

Agata Bruchwald Agata Bruchwald

publikacja 10.08.2018 23:05

Mały Błażej, kiedy słyszy pielgrzymkowe pieśni, uśmiecha się.

Kwiaty były w lodówce Patrycja i Paweł Kamińscy z Błażejem Agata Bruchwald /Foto Gość

Za kilka dni - 13 sierpnia - Patrycja i Paweł będą obchodzić 2. rocznicę ślubu. Od urodzenia mieszkali w Sadlinkach i choć to mała miejscowość, poznali się dopiero w drodze na Jasną Górę.

Był rok 2013. Przewodnikiem grupy Pomezania Kwidzyn był ks. Piotr Radomski. Przygotowania do marszu rozpoczynają się kilka miesięcy przed wyjściem grupy, dlatego już w kwietniu ksiądz przewodnik spytał Pawła, czy mógłby zostać kierowcą autobusu pielgrzymkowego. Paweł miał nogę w gipsie i nie mógł jednoznacznie odpowiedzieć na tę prośbę. - Pozwolenie od lekarza, żeby móc wrócić do pracy, dostałem trzy dni przed rozpoczęciem pielgrzymki. To był mój pierwszy wyjazd po chorobie - mówi.

W pierwszych dniach był tylko kierowcą, niejako obok grupy. Nie trwało to na szczęście długo i po kilku dniach Paweł poczuł się pielgrzymem. O co się modlił? O dobrą żonę.

Patrycja na Jasną Górę szła po raz ósmy i modliła się o... dobrego męża. - Zacząłem się kręcić koło Patrycji. To był dzień, kiedy szliśmy do Golubia-Dobrzynia - opowiada Paweł. Musiał się jednak wykazać, bo już pierwszego dnia pielgrzymki mieli małe słowne spięcie. - Byłam medyczną, a Paweł zaczął za mnie nosić kontenery z potrzebnymi w tej posłudze rzeczami. Dźwigał też moją ciężką torbę - doskonale pamięta Patrycja.

Wymarzona kolacja

- Naleśniki w Poddębicach - wtrąca z radością Patrycja. Miała na nie ochotę, a Paweł stwierdził, że będą na kolację. W remizie w Klementynowie koło Poddębic nocowało prawie 40 osób, a Paweł - żeby spełnić marzenie swojej przyszłej żony - usmażył naleśniki dla wszystkich pątników. - I tak naprawdę wtedy nikt nie wiedział, o co mi chodzi z tymi naleśnikami - śmieje się Paweł.

Po dotarciu na Jasną Górę pielgrzymi Elbląskiej Pielgrzymki Pieszej trwają na nocnym czuwaniu w kaplicy Cudownego Obrazu. Kierowcy autobusów w tym czasie śpią. Ale nie Paweł. Poszedł z Patrycją i pozostałymi osobami z grupy na czuwanie.

Kwiaty w lodówce

Nietrudno zgadnąć, że Paweł oświadczyny zaplanował na Jasnej Górze. Młodzi jechali na urlop do Zakopanego. Po drodze Paweł chciał zajechać do Częstochowy. - To była wielka konspiracja. Patrycja dopytywała: "Czemu jedziemy o tak dziwnej godzinie? Co będziemy robić o szóstej rano w Częstochowie?" - opowiada Paweł.

A on chciał się oświadczyć tuż po porannej Mszy św. W takiej chwili nie może zabraknąć kwiatów, ale jak je przewieźć z Kwidzyna, żeby Patrycja ich nie zauważyła i by były piękne? W lodówce samochodowej? Dlaczego nie? Udało się, choć nie było łatwo, bo Patrycja bardzo chciała włożyć do tej lodówki "coś jeszcze" do jedzenia i picia.

Pielgrzymów nie zabrakło

Mszę św. ślubną koncelebrowało trzech księży - ks. Bogdan Sokołowski, proboszcz parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Sadlinkach, ks. Łukasz Ciepliński, przewodnik Pomezanii Kwidzyn, i ks. Piotr Radomski, wcześniejszy przewodnik grupy.

Nie zabrakło sióstr i braci z grupy, choć wcześniej twierdzili, że nikomu nie uda się dotrzeć tego dnia do Sadlinek. Przyjechali ubrani w koszulki, w których kilka dni wcześniej wchodzili na Jasną Górę. Nie zapomnieli o proporcu, jaki grupa niesie na czele, idąc do Matki Bożej.

W ubiegłym roku Patrycja i Paweł po raz kolejny wspólnie pielgrzymowali na Jasną Górę. Patrycja była w trzecim miesiącu ciąży, więc tak naprawdę pielgrzymowali w trójkę. 15 sierpnia Błażejek skończy 6 miesięcy. W ubiegłym roku, pielgrzymując z rodzicami, poznał wiele pieśni. Patrycja twierdzi, że gdy maluch słyszy "Chlebie najcichszy" albo "Ziemia, którą mi dajesz", uśmiecha się, bo poznaje pielgrzymkowe dźwięki.


Cały tekst w "Gościu Elbląskim" nr 32 na niedzielę 12 sierpnia.