Święty Mikołaj w Cyganku. Pacjent przekonany o cudzie

Łukasz Sianożęcki Łukasz Sianożęcki

publikacja 24.06.2019 19:20

Lekarze nie mogli wyjść ze zdziwienia. Tak zaawansowany czerniak jest zawsze śmiertelny. Z niedowierzaniem patrzyli na wyniki pokazujące, że pacjent jest "czysty".

Święty Mikołaj w Cyganku. Pacjent przekonany o cudzie Specjaliści onkologii dawali panu Romanowi kilka miesięcy życia. Henryk Przondziono /Foto Gość

Choć od tego wydarzenia minęły niemal dwa lata, jego świadkowie dzielą się przeżyciami dopiero dziś. - Daliśmy sobie czas, myśląc kategoriami ludzkimi, czekając na większą pewność - mówi o. Paweł Potoczny, proboszcz greckokatolickiej parafii pw. św. Mikołaja w Cyganku. - Doszliśmy do wniosku, że nadeszła pora, by powiedzieć światu o tym, co miało miejsce w naszej parafii po modlitwie przed ikoną św. Mikołaja i jego relikwiami - dodaje kapłan.

Po modlitwach tych uzdrowiony został tamtejszy parafianin Roman Hnatiuk, u którego zdiagnozowano chorobę raka skóry - czerniaka złośliwego. - W 2017 r. nasilił się u mnie kaszel, z którym nie mogłem sobie sam poradzić. Udałem się więc do lekarza rodzinnego - opowiada pan Roman. Wychodząc z gabinetu, pokazał lekarzowi, jakby od niechcenia, narośl na prawym ramieniu. Lekarz obejrzał ją i skierował jeszcze tego samego dnia do specjalisty. Pierwsze pytanie lekarza po obejrzeniu narośli brzmiało: - Panie Hnatiuk, gdzie pan był do tej pory? Dlaczego pan nie przyszedł wcześniej? Obawiam się, że może to być za późno. To jest czerniak, postać złośliwa.

- Wówczas mój świat się zawalił. Zadałem sobie pytanie: "Dlaczego ja, Boże?" - wspomina R. Hnatiuk. - Pytam się pani doktor: "Co dalej? Ile zostało mi jeszcze czasu?" - dodaje. Na pierwsze pytanie lekarka odpowiedziała, aby jak najszybciej udać się do chirurga onkologa, zaś na drugie: - Bardzo ciężko to ocenić. Ale raczej niedużo. Tak od 3 do 6 miesięcy.

- Po powrocie do domu nie mogłem sobie znaleźć miejsca, nie miałem z kim porozmawiać. Było już popołudnie, więc pojechałem do cerkwi, aby prosić Boga o łaskę i oddać się Jego woli - mówi.

Ksiądz proboszcz, gdy tylko usłyszał o ciężkiej chorobie parafianina, natychmiast zadecydował o odprawieniu Mszy św. w jego intencji. Po zakończeniu Eucharystii udzielił mu także sakramentu namaszczenia chorych i poprosił, aby wspólnie pomodlić się przed ikoną św. Mikołaja z Mirry, która znajduje się w cerkwi. - Niespodziewanie zrobiło mi się dużo lepiej. Modlitwa przed ikoną wlała w moją duszę spokój, przywróciła wiarę, że będzie wszystko dobrze - mówi.

Następnego dnia pan Roman miał zabieg. Po następnych 10 otrzymał wynik badania histopatologicznego. Rozpoznanie: czerniak złośliwy kończyny górnej z barkiem. Panu Romanowi usunięto także dwa zakażone węzły chłonne. Kolejne konsylia lekarskie zgodnie orzekały, że wobec takiej choroby nie ma ratunku.

Na kolejnym już z rzędu konsylium pacjent nie mógł rozszyfrować spojrzeń lekarzy. Przeglądali oni wyniki i nie mogli wyjść ze zdziwienia. - Jest pan "czysty". Nie ma pan raka - mówili lekarze. Pytali podejrzliwie, czy nie brał jakichś leków. - Opowiedziałem im więc o modlitwie przy ikonie św. Mikołaja i jego wstawiennictwie. O tym, jaki spokój poczułem i jaką opiekę otrzymałem. Skwitowali to jednak wyłącznie milczeniem - wspomina. Konsylium zaleciło szereg dalszych badań, które potwierdziły, że R. Hnatiuk nie ma już raka.


Całość artykułu w "Gościu Elbląskim" nr 26 na 30 czerwca.